Orla Perć to najtrudniejszy szlak turystyczny nie tylko w Polsce, ale i w całych Tatrach. Opuszczam Kozią Przełęcz i idę dalej. Moim zdaniem to tu zaczyna si
Prawdopodobnie każdy słyszał o Orlej Perci. Opowieści o tym najtrudniejszym szlaku w Tatrach budzą zainteresowanie zarówno wśród początkujących wspinaczy, jak i doświadczonych miłośników górskich wędrówek. Szlak Orlej Perci prowadzi przez najbardziej majestatyczne szczyty i przełęcze Tatr, a jego charakter można porównać do „via ferrat”. Orla Perć - wprowadzenie na najtrudniejszy tarzański szlak Ze względu na znaczny stopień trudności tego tatrzańskiego szlaku, każdy turysta przed wędrówką powinien się odpowiednio przygotować oraz zdobyć wiedzę na temat samej trasy. Nie bez znaczenia jest również szczęście co do pogody. Poza tym w słoneczne dni można liczyć na naprawdę piękne widoki. Poniższy tekst odpowie na najważniejsze pytania dotyczące tego wymagającego odcinka w polskich Tatrach Orla Perć jest najdłuższym graniowym szlakiem w Tatrach Wysokich, który prowadzi większością długiej wschodniej grani Świnicy. Szlak Orla Perć często uważany jest za najtrudniejszy i najniebezpieczniejszy w Tatrach i całej Polsce. Poprowadzony jest stokami oraz granią przez przełęcze i szczyty, między przełęczami Zawrat (2158 m i Krzyżne (2112 m i dalej grzbietem Wołoszyna na Polanę pod Wołoszynem. Dodatkowych trudności dostarcza zmienna górska pogoda – jak wiadomo, nawet w niższych górach potrafi być Kapryśna, a Orla Perć jest położona na wysokości ponad 2000 m Podobnie jak większość szlaków w Tatrach, ten odcinek również jest dostępny zimą, jednak o takim wyjściu powinni myśleć tylko najbardziej doświadczeni wspinacze. Charakterystyka szlaku Orla Perć W 1932 roku odcinek od Krzyżnego do Polany pod Wołoszynem został zamknięty przez Polskie Towarzystwo Tatrzańskie z uwagi na ochronę przyrody. Większość szlaku Orlej Perci zdominowana jest przez trawersy, a niektóre jego miejsca prowadzą granią. Znajdują się tu liczne ekspozycje, dlatego też wędrówka zdecydowanie odradzana jest osobom, mającym lęk wysokości. Orla Perć nie jest przeznaczona dla „zwykłych” turystów, o wędrówce tym szlakiem powinni myśleć tylko ludzie mający doświadczenie górskie i znający techniki wspinaczkowe. Pomimo zabezpieczenia na całej długości za pomocą drabinek, łańcuchów czy klamer, warto zastanowić się, czy naprawdę poradzimy sobie z przejściem. Oczywiście na większości etapów trasy można prawie w każdym momencie skorzystać ze szlaków dojściowych i zrezygnować z wędrówki – wyjątkiem jest odcinek od Granatów po Krzyżne, który trzeba przejść w całości. Choć przyjmuje się, że Orla Perć jest najtrudniejszym i najbardziej niebezpiecznym oznakowanym szlakiem w Tatrach, to można wskazać w tych górach trasy, które odpowiadają jej poziomem trudności. Jednak o specyfice Orlej Perci decyduje fakt, że jest to stosunkowo długi odcinek z wszystkimi wymienionymi powyżej trudnościami – pozostałe szlaki w Tatrach nie wymagają od turystów umiejętności poruszania się w trudnym terenie przez cały czas. O tym, jakich trudności dostarczała i nadal dostarcza wędrówka po Orlej Perci, świadczy fakt, że w 2007 roku dyrekcja Tatrzańskiego Parku Narodowego wprowadziła ruch jednostronny na odcinku od Zawratu do Koziego Wierchu. Taka decyzja miała na celu ułatwienie wędrówki – nie oznacza to, że teraz nie trzeba zachować rozsądku na szlaku. Orla Perć – szlak W rejon Orlej Perci można dotrzeć kilkoma popularnymi szlakami dojściowymi, z których część może stanowić samodzielny cel wycieczek. Najbardziej popularnym szlakiem dojściowym jest trasa ze schroniska „Murowaniec” na Zawrat. Należy mieć jednak na uwadze, że zdobywanie Zawratu od Hali Gąsienicowej jest zdecydowanie trudniejsze niż szlak prowadzący z Doliny Pięciu Stawów. Wędrówka na Orlą Perć możliwa jest od kilku stron, w tym od: Kasprowego Wierchu i Świnicy czerwonym szlakiem wzdłuż grani – oceniana jako trudna i eksponowana. Ułatwienia w postaci łańcuchów i klamer. Przypominamy, że aktualnie odcinek ze Świnicy jest zamknięty do odwołania (stan na Doliny Gąsienicowej ze schroniska „Murowaniec”: niebieskim szlakiem na Zawrat – trasa trudna, ubezpieczona łańcuchami; żółtym szlakiem na Kozią Przełęcz – trasa trudna z elementami wspinaczki i z ekspozycją; czarnym szlakiem, który prowadzi przez Rysę Zaruskiego i Żleb Kulczyńskiego – trasa oceniana jako trudna, z łańcuchami, klamrami i poręczami; zielonym szlakiem wyprowadzającym między Zadnią Sieczkową Przełączkę a Zadni Granat – trasa o średniej trudności; żółtym szlakiem pod sam wierzchołek Skrajnego Granatu – trasa średnio trudna; żółtym szlakiem przez dolinę Pańszczycę na Krzyżne – trasa o niewielkich trudnościach technicznych, ale za to dłuższa i dosyć żmudna; Doliny Pięciu Stawów Polskich ze schroniska: niebieskim szlakiem na Zawrat – trasa odznaczająca się niewielkimi trudnościami technicznymi; żółtym szlakiem na Kozią Przełęcz – trasa oceniana jako trudna, eksponowana, z łańcuchami i klamrami; czarnym szlakiem na Kozi Wierch – trasa o stosunkowo niewielkich trudnościach, jednakże nieco żmudna; żółtym szlakiem na Krzyżne – trasa stosunkowo długa, ale dostępna dla mniej doświadczonych turystów. Orla Perć – przebieg całej trasy Dobrymi miejscami wypadowymi do przejścia całej Orlej Perci są dwa schroniska: „Murowaniec” na Hali Gąsienicowej oraz schronisko w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. Przejście całej trasy warto podzielić na kilka części: Zawrat – Kozia Przełęcz – ruch turystyczny na tym szlaku jest obecnie jednokierunkowy; czas przejścia: 1:20 h. Kozia Przełęcz – Kozi Wierch – ruch turystyczny na tym szlaku jest obecnie jednokierunkowy; czas przejścia: 1:30 h. Kozi Wierch – Skrajny Granat – czas przejścia: 1:35 h. Skrajny Granat – Krzyżne – w przypadku tego odcinka należy wiedzieć, że nie ma możliwości wcześniejszego zejścia ze szlaku. Czas przejścia: 2:15 h. Orla Perć – najtrudniejszy odcinek Najtrudniejszym odcinkiem Orlej Perci jest najprawdopodobniej trasa od przełęczy Zawrat do Koziego Wierchu. Przejście tym szlakiem wymaga nie tylko dużego doświadczenia i zaplecza sprzętowego, lecz także odporności psychicznej. Szlak wiedzie odcinkami, na których z jednej strony jest skalna ściana z łańcuchami, z drugiej przepaść. Poza tym kamienie są naprawdę śliskie, zwłaszcza jeśli uwzględnić fakt, że czasami nawet latem zalegają na nich resztki śniegu. Aby podnieść poziom bezpieczeństwa, jak już wspomnieliśmy powyżej, od pewnego czasu szlak ten jest jednokierunkowy – można nim podążać tylko od Zawratu. Wyjątkiem jest kilkanaście metrów, gdzie prowadzi żółty szlak z Doliny Pięciu Stawów Polskich. Na odcinku od Zawratu do Koziego Wierchu jest być może najbardziej emocjonujące miejsce na całej Orlej Perci, a mianowicie metalowa drabinka, po której należy się wspiąć. Zlokalizowana w silnie wyeksponowanym miejscu, do którego dociera się krawędzią, w okolicy Koziego Wierchu. Orla Perć zimą Przede wszystkim warto zwrócić uwagę na to, w jaki sposób planuje się przejść Orlą Perć, czy w zespole, czy też samotnie. Osobiście polecamy przejście w zespole 2-3-osobowym, najlepiej, jeśli wszyscy mają podobną kondycję fizyczną i znają się nawzajem (oraz sobie ufają). Oczywiście można również spróbować przejścia samotnego, stosując metody autoasekuracji, jednak taką metodę polecamy tylko bardzo doświadczonym wspinaczom, którzy radzą sobie w warunkach zimowych. Wreszcie, trzeba mieć na uwadze to, jak się prezentuje Orla Perć nawet latem. Część odcinków to przejścia, gdzie po oby dwóch stronach trasa jest wystawiona na ekspozycję, poza tym na szlaku występują niestabilne kamienie. Zimą jest tylko gorzej – wszystko jest przykryte grubą warstwą śniegu i lodu, więc tak naprawdę z każdym krokiem trzeba zgadywać, jak wygląda podłoże pod białym puchem. Dlatego, gdy trafi się na pogorszenie pogody, wtedy najlepiej zawrócić i odłożyć ambicję przejścia Orlej Perci na inną okazję. Do wszystkiego, co wymieniliśmy powyżej, dochodzi kwestia przygotowania pod kątem umiejętności. Naszym zdaniem wręcz wymagane jest ukończenie kursu taternickiego lub przynajmniej kursu turystyki wysokogórskiej. Dzięki niemu każdy nauczy się podstaw poruszania w trudnym terenie, zastosowania liny, budowania stanowisk, czy też asekuracji lotnej. Dobrze również, by wyjście zimą na Orlą Perć nie było pierwszym doświadczeniem tego typu, dobrze nabyć umiejętności w skałkach i na kursie skałkowym. Reasumując, Orla Perć zimą stawia przed turystami szczególne wymagania. Konieczna jest duża dawka umiejętności i doświadczenia w wędrowaniu w podobnych warunkach oraz odpowiednie zaplecze sprzętowe i umiejętność posługiwania się sprzętem wspinaczkowym. Przed wyruszeniem na szlak należy zapoznać się z prognozowanymi warunkami pogodowymi i sprawdzić ostrzeżenia lawinowe. Orla Perć – czas przejścia Pytaniem, które zadaje sobie wielu ludzi przed wyprawą na Orlą Perć, jest to, jaki jest czas przejścia trasy. Jak to często bywa, odpowiedź jest bardzo niejednoznaczna. Trzeba tutaj bowiem uwzględnić warunki pogodowe czy kondycję turysty. Według informacji podawanych przez większość źródeł czas przejścia waha się pomiędzy 6-7 godzin. Nie należy jednak spieszyć się, gdy zegarek pokaże nam 7:05. Ci, którzy wybierają się zimą, mogą śmiało zastosować mnożnik x1,5. Śnieg i lód skutecznie spowalniają turystów w warunkach beskidzkich, więc tym bardziej na Orlej Perci. Pamiętajmy, że bezpieczeństwo jest najważniejsze, a sama wyprawa ma być dla przede wszystkim pozytywną przygodą. Wypadki śmiertelne na Orlej Perci W ciągu ostatnich lat widać rosnące zainteresowanie Orlą Percią. Niestety, często nie przekłada się to na odpowiednie przygotowanie do wędrówki. Dlatego też coraz częściej można spotkać się z turystami bez odpowiedniego ekwipunku lub, co gorsza, bez wiedzy na temat ryzyka, jakie niesie za sobą wspinaczka i trudności na szlaku. Problemem jest również brak przygotowania kondycyjnego i przecenienie własnych możliwości. Od momentu powstania Orlej Perci do roku 2004 na szlaku doszło do 86 wypadków śmiertelnych. W latach 1995-2004 wypadki, które miały miejsce na Orlej Perci, stanowiły aż 5% ogólnej liczby wypadków w Tatrach, a wypadki śmiertelne aż 15%. Pod względem ryzyka dla turystów, najbardziej niebezpiecznymi odcinkami szlaku Orlej Perci są okolice Zawratu i Koziej Przełęczy. Do najczęstszych przyczyn wypadków w latach 1995-2004 można zaliczyć: poślizgnięcie się na śniegu; poślizgnięcie na mokrych lub śliskich skałach; zabłądzenie; lawinę; uderzenie spadającymi kamieniami i zasłabnięcie; zachowanie; inne czynniki. Zdaniem ratowników górskich, ogólnymi przyczynami śmierci na Orlej Perci były braki kondycyjne, niewłaściwe zaplanowanie wędrówki, nadmierna wiara we własne możliwości, zignorowanie warunków pogodowych lub brak ich wcześniejszego uwzględnienia, a także nieodpowiednie przygotowanie sprzętowe. CZYTAJ TAKŻE: Kurs taternicki czyli jak zostać taternikiem Orla Perć na Nowy Rok. Fotoreportaż z zimowej wspinaczki w Tatrach Jak rozpoznać gwałtowną zmianę pogody? Łatwe trasy w Tatrach – najlepsze propozycje na rodzinne górskie wycieczki Sprzęt potrzebny podczas wspinaczki na Orlą Perć Jak wspomnieliśmy powyżej, jednym z czynników wpływających na wypadki w Tatrach, w tym na Orlej Perci, jest nieodpowiednie przygotowanie sprzętowe. Orla Perć jest szlakiem trudnym i bardzo wymagającym, dlatego odpowiednia odzież i sprzęt turystyczny to coś, o czym powinien pomyśleć każdy przed wyjazdem w Tatry. Ze względu na charakter wędrówki, wskazany jest wybór sprzętu dobrej jakości, który nie zawiedzie turysty podczas wyprawy. Wybierając się w trasę Orlej Perci, zalecamy zabrać ze sobą: kask wspinaczkowy – powinien znaleźć się w wyposażeniu każdego wspinacza wybierającego się na Orlą Perć. Profesjonalny kask wspinaczkowy chroni głowę przed uderzeniem czy urazem, jednocześnie amortyzuje ją podczas ewentualnego upadku. Tym, co wyróżnia dobrej jakości sprzęt, jest wysoka jakość materiałów i odporność na ewentualne uszkodzenia; buty trekkingowe – Jest to podstawa każdego ubioru w góry. Powinny być wykonane z wytrzymałego i odpornego na uszkodzenia zewnętrzne materiału oraz zapewniać odpowiednią amortyzację dzięki specjalnie zaprojektowanej i elastycznej podeszwie. Warte rozważnie będą buty podejściowe, łączące w sobie cechy obuwia trekkingowego z przyczepnością butów przeznaczonych do wspinaczki. Wyruszając w góry w lecie, należy zwrócić uwagę na wodoodporny i przewiewny materiał. W przypadku wypraw zimowych dobrze wybrać model wyposażony w dodatkową wyściółkę, która zapewni ciepło, ale też pozwoli odprowadzić nadmiar wilgoci; kurtkę przeciwdeszczową – osobiście nie wyobrażamy sobie wypadu w góry bez kurtki przeciwdeszczowej w plecaku; wytrzymałe spodnie górskie – wybierając się na Orlą Perć, warto zabrać spodnie, które wytrzymają przypadkowy kontakt ze skałą. Dlatego ważne, by materiał był wytrzymały, opcjonalnie by spodnie miały dodatkowe wzmocnienia na kolanach i pośladkach; bieliznę termoaktywną – jest to element ubioru, który ze względu na bezpośredni kontakt ze skórą powinien być dobrany w odpowiedni sposób. Odpowiednia bielizna termoaktywna z jednej strony odprowadza wilgoć produkowaną przez ciało, z drugiej pozwala zachować właściwą termoregulację organizmu; drugą warstwę odzieży – bez względu na porę roku, każdy powinien spakować (lub założyć) polar, softshell lub inną warstwę chroniącą przed utratą ciepła; czapkę – w zależności od pory roku, warto zabrać czapkę z daszkiem lub czapkę chroniącą przed zimnem; chustę – w Tatrach nawet latem bywa wietrznie i chłodno, dlatego należy zabrać ze sobą chustę w celu ochrony szyi czy głowy; rękawiczki wspinaczkowe – na Orlej Perci trzeba również pomyśleć o rękawiczkach, które ochronią dłonie przed obtarciami oraz poprawią chwyt w skałach; plecak górski – element oczywisty, jednak nie wszyscy zdają sobie sprawę z faktu, że plecak plecakowi nierówny. Wybierając model na bardziej wymagającą wędrówkę, najlepiej postawić na ofertę znanych producentów, np. takich jak Deuter, The North Face, Pinguin czy Jack Wolfskin. Tego rodzaju plecaki wyróżniają się przede wszystkim lepszą jakością wykonania, a co za tym idzie, również wytrzymałością. Poza tym bardziej zaawansowane modele są wyposażone w szereg udogodnień – usztywniany i regulowany system nośny, wygodny pas biodrowy, pasy troczące, kieszeń typu camelback, czy też boczne kieszenie; bukłak typu camelback – przewagą systemu hydracyjnego nad zwykłą butelką jest to, że nie trzeba ściągać plecaka, by ugasić pragnienie. Jeśli uwzględnić stopień trudności Orlej Perci, jest wręcz wskazane, by korzystać z takiego rozwiązania; termos z gorącą herbatą – niezależnie od tego, czy korzystamy z camelbacka, czy ze zwykłej butelki, termos z gorącą herbatą to absolutny must have; przekąski – przeciętny człowiek potrzebuje około 2000 kalorii dziennie. Należy jednak pamiętać, że w górach każdy znacznie szybciej traci energię, a jej niedobór może być niebezpieczny; mapę Tatr i kompas – zapewne dla wielu to oczywisty punkt, jednak trzeba wspomnieć, że nikt nie powinien wybierać się w góry bez mapy i kompasu. Oczywiście można pobrać aplikację z mapą, jednak warto mieć na uwadze, że elektronika bywa zawodna; telefon, powerbank – jeśli już mowa o elektronice to przed każdym wyjściem w góry każdy powinien sprawdzić, czy ma naładowaną baterię w telefonie. Dobrym pomysłem jest zabranie powerbanka; czołówkę – jest to drobiazg, jednak może uratować życie. W górach ciemność zapada szybciej niż na równinach, poza tym czołówka może również sygnalizować innym nasze położenie; numery służb ratunkowych, aplikację „Ratunek” – wybierając się na wędrówkę, należy zainstalować aplikację „Ratunek”, służącą do kontaktu ze służbami ratowniczymi w górach (TOPR) i GOPR) i na pozostałym obszarze kraju (WOPR, MOPR, inne służby ratownicze). Numery ratunkowe GOPR/TOPR to 601 100 300 i 985; numer osoby pierwszego kontaktu – chcąc się zabezpieczyć przed najgorszym, warto zapisać w telefonie numer osoby pierwszego kontaktu, czyli (In case of emergency). Jest to numer, pod który zadzwonią każde służby ratunkowe, gdy znajdą przy Tobie telefon; ubezpieczenie górskie – o ile w Polsce akcje górskie są darmowe, to jednak na Słowacji potrafią naprawdę dużo kosztować; apteczkę turystyczną – chyba najważniejsza rzecz w plecaku. Bez apteczki nie ryzykuj wyjścia w góry, a już zwłaszcza na odcinek o takim stopniu trudności jak Orla Perć; Orla Perć jest dostępna również zimą, jednak wtedy wyprawa wymaga nie tylko odpowiedniego wyposażenia, ale i znacznego doświadczenia w poruszaniu się w skale, lodzie i śniegu w terenie wysokogórskim, znajomości podstaw asekuracji oraz umiejętności chodzenia w rakach i posługiwania się czekanem. Dlatego zimą istotny jest odpowiedni sprzęt do wędrówki w oblodzonym terenie. Czekan i raki wspinaczkowe to obok kasku, podstawowe elementy ekwipunku na zimową wyprawę na Orlą Perć. Warto też mieć ze sobą uprząż wspinaczkową (przynajmniej dolną), linę wspinaczkową (co najmniej 25-30 metrów), 2-3 pętle oraz kilka karabinków wspinaczkowych, tak aby trudne, eksponowane i zalodzone miejsca przekraczać z asekuracją drugiej osoby. Jako uzupełnienie wyposażenia na taką wyprawę warto zabrać ze sobą ogrzewacze do dłoni i stóp. Zdjęcia: Foty Jacek BoguckiZdjęcie tytułowe: jarekgrafik
🎥 W tym odcinku przemierzamy jeden z najbardziej znanych i najbardziej niebezpiecznych szlaków turystycznych w Polskich Tatrach ⛰️Oglądany przez Ciebie mate
Orla Perć to najtrudniejszy szlak Polskich Tatr, wiodący boczną granią Tatr lub w jej pobliżu na odcinku od Przełęczy Zawrat (2159 m do Przełęczy Krzyżne (2112 m Przy złych warunkach (mokra skała, śnieg, oblodzenie) – szczególnie trudny. Zawiera fragmenty ubezpieczone łańcuchami, klamrami, drabinkami. Jednostronny na odcinku Zawrat — Kozi Wierch. Z Zawratu szlak wiedzie w stronę Małego Koziego Wierchu, Zmarzłych Czub na Zamarłą Turnię i Kozią Przełęcz (słynna drabinka). Dalej na Kozie Czuby, Wyżnią Kozią Przełęcz i Kozi Wierch (eksponowany odcinek). Za Kozim Wierchem przewija się raz na południową, raz na północną stronę grani, następnie trawersuje Czarne Ściany po stronie zachodniej i wiedzie granią Granatów lub w jej pobliżu (słynny „krok”). Na Granackiej Przełęczy skręca w prawo i prowadzi przez Orlą Basztę, Pościel Jasińskiego, Buczynowe Turnie, Turnię Ptak, Kopę nad Krzyżnem i Krzyżne, ściśle granią lub – częściej — trawersując południowe zbocza masywu (z niewielkimi wyjątkami na przykład w pobliżu Wielkiej Orlej Turniczki, gdzie trawersuje po północnej części grani). Jej przejście zajmuje około 6 godzin, ale uzależnione jest od ruchu na szlaku, warunków i naszej kondycji. Trzeba także doliczyć czas potrzebny na dojście na szlak i powrót. Warto rozważyć podzielenie tego przejścia na dwa etapy. W niniejszym tekście prezentujemy siedem, naszym zdaniem, bardzo ważnych tematów związanych z Orlą Percią, poczynając od jej historii, na kultowych miejscach kończąc. Mamy nadzieję, że zawarte tu informacje będą ciekawym uzupełnieniem tradycyjnego opisu tego szlaku, z którego — ze względu na mnogość tego typu publikacji: opisy w prasie, książkach i internecie, mapa, przewodnik — celowo rezygnujemy. Mamy natomiast nadzieję, że sporo informacji tu zawartych będzie dla was nowych, inspirujących lub po prostu ciekawych. HISTORIA Z historią Orlej Perci kojarzone jest przede wszystkim nazwisko księdza Walentego Gadowskiego, miłośnika Tatr i głównego orędownika wytyczenia tego wysokogórskiego szlaku. Urodził się on w 1861 roku w Nowym Wiśniczu. Do Zakopanego trafił dwadzieścia lat później jako kleryk, by podreperować zdrowie i wyleczyć płuca. Pobyt zakończył się nie tylko powrotem do zdrowia, ale także zauroczeniem Tatrami. Gadowski był człowiekiem zdecydowanym i konsekwentnym. Cenił sobie hart ducha i trenowanie ciała. Dla swoich uczniów organizował liczne wycieczki w góry — była to część jego programu wychowawczego. Nazywano go niekiedy „żelaznym księdzem”. Być może ze względu na „żelazną” wolę, a może na skutek wynoszenia na plecach „żelastwa” potrzebnego do budowy i ubezpieczenia Orlej Perci. Nie był to zresztą jedyny „żelazny” szlak, jaki wytyczył. W okresie międzywojennym, w 1926 roku, zainicjował budowę pienińskiej „orlej perci”, zwanej też Sokolą Percią, czyli odcinka od Sokolicy do Trzech Koron (obecnie szlak niebieski). Jednak sam pomysł tatrzańskiej Orlej Perci narodził się w głowie Franciszka Henryka Nowickiego. Młodopolski poeta przesłał w 1901 roku władzom Towarzystwa Tatrzańskiego projekt wytyczenia wysokogórskiego szlaku. Miał się on zaczynać przy Wodogrzmotach, a następnie prowadzić przez Wołoszyn, Kozi Wierch, Świnicę, Czerwone Wierchy i kończyć w Dolinie Kościeliskiej. Organizacja, borykająca się z problemami finansowymi, była nastawiona do tego pomysłu dość sceptycznie. Podchwycił go natomiast Gadowski, stając się głównym realizatorem całego projektu. Zdjęcia powyżej: Ksiądz Walenty Gadowski | Turyści na Orlej Perci, lata 30. XX wieku Idee, które przyświecały obu panom, wykraczały, co w ówczesnym czasie nie było niczym nadzwyczajnym, poza motywy turystyczne czy krajoznawcze. Te były oczywiście istotne — Gadowski cenił sobie wielce tatrzańskie panoramy, a górskie widoki były jednym z głównych powodów, dla których wędrował po Tatrach — ale odwoływali się także do dużo bardziej wzniosłych haseł: patriotycznych (wymagający polski szlak na polskiej grani), religijnych (być bliżej Boga) czy filozoficznych (góry uszlachetniają i pozwalają spojrzeć na życie z innej perspektywy). Budowę szlaku rozpoczęto w lipcu 1903 roku przy Wodogrzmotach Mickiewicza od symbolicznego toastu czterdziestoletnim tokajem. Prace trwały trzy lata. Nie wszystko szło jednak jak po maśle. Gadowski borykał się z brakami w funduszach, a także problemami na samej grani, gdzie z trudami mocowania sztucznych ułatwień zmagali się miejscowi górale i przewodnicy. Mimo przeszkód trasę oddano do użytku w 1906 roku (wytyczenie i znakowanie szlaków dochodzących trwało jeszcze przez sześć lat). Obejmowała ona odcinek od Zawratu do Polany pod Wołoszynem. Historyczny moment Gadowski uświetnił zamontowaniem figury Matki Boskiej w ścianie Zawratowej Turni — stoi tam ona do dnia dzisiejszego. Na przestrzeni ponad stu lat Orla Perć ulegała modyfikacjom. Część z nich zdecydowano się wprowadzić już na etapie wytyczania szlaku, jak choćby zmiany na odcinku Granacka Przełęcz — Skrajny Granat spowodowane obrywami. Decyzje o innych podjęto później. W 1925 roku Polskie Towarzystwo Tatrzańskie zlikwidowało przejście Zmarzły Staw — Kozia Przełęcz — Dolinka Pusta. Ponowne oznakowanie tego odcinka miało miejsce dopiero w 1953 roku. Trasę wyznaczono jednak nieco inaczej, rezygnując z drabinki prowadzącej z Koziej Przełęczy na Kozie Czuby, a decydując się na zakosy od strony Pustej Dolinki. Zmiany zaszły także na Małej i Wielkiej Buczynowej Turni — niegdyś szlak prowadził przez ich wierzchołki, obecnie je omija. Najpoważniejsza zmiana nastąpiła natomiast w 1932 roku, kiedy podjęto decyzję o zamknięciu odcinka od Krzyżnego po Polanę pod Wołoszynem, skracając tym samym przebieg Orlej Perci. Masyw Wołoszyna, będący ostoją dla niedźwiedzi, kozic i świstaków, a także dla najwyżej położonego w polskich Tatrach stanowiska limby i dla rzadkiej sosny drzewokosej, jest bardzo cenny pod względem przyrodniczym. Nic więc dziwnego, że już w 1936 roku, staraniem Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego, został objęty ochroną i jest obecnie rezerwatem przyrody. Wspomnieć także należy o odcinku od Zawratu do Koziego Wierchu, który od 2007 roku jest jednokierunkowy. U podstaw decyzji podjętej przez TPN był duży ruch i tworzące się tutaj niebezpieczne zatory. Decyzja o wytyczeniu Orlej Perci wzbudziła mieszane uczucia i komentarze. Nie brakowało zarówno gorących zwolenników, jak i przeciwników jej powstania. Kolejne wypadki śmiertelne prowokowały także dyskusje o zamknięciu szlaku, usunięciu asekuracji bądź wymianie jej na metalowe linki, znane z via ferrat. Mimo tego najsłynniejszy polski szlak pozostaje w swoim pierwotnym, historycznym kształcie. I, tak jak sto lat temu, budzi emocje i przyciąga spragnionych wysokogórskich wrażeń turystów. WYPADKI Orla Perć z założenia miała być szlakiem dla turystycznej elity Tatr — ludzi doświadczonych i przygotowanych do wysokogórskich wędrówek. Ale sztuczne ułatwienia zamontowane na tej trasie przyciągają także tych, którzy nie powinni się na niej znaleźć. W związku z tym ciągle dochodzi tu do wielu wypadków, także śmiertelnych. Dzięki kronikom TOPR dysponujemy danymi z lat 1909-2014. W tym czasie na Orlej, a także szlakach dojściowych i przecinających (będziemy je brać pod uwagę w dalszych rozważaniach, dotyczących ostatnich dwudziestu lat) doszło do stu dwudziestu dwóch wypadków śmiertelnych. Stanowi to czternaście procent wszystkich śmiertelnych wypadków w Tatrach w tym okresie (w sumie było ich 872). Najwięcej, bo dwadzieścia zgonów miało miejsce w rejonie Zawratu (przełęcz, żleb i zejście), co stawia go na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o najniebezpieczniejsze punkty Orlej. Druga w tym niechlubnym rankingu jest Kozia Przełęcz, na której doszło do piętnastu wypadków śmiertelnych — o dwa więcej niż na odcinku Świnica-Zawrat. Warto także podkreślić, że szczególnie niebezpieczny jest cały masyw Koziego Wierchu, czyli odcinek Kozia Przełęcz—Kozie Czuby—Przełęcz Wyżnia—Kozi Wierch, na którym we wspomnianym okresie wydarzyły się dwadzieścia cztery wypadki śmiertelne. Nie sposób nie wspomnieć o najgłośniejszych tragediach, które miały miejsce w Żlebie Drege’a, nazwanego tak od nazwiska pierwszego turysty, który stracił w nim życie w 1911 roku. Jest to bardzo zwodnicze miejsce, znajdujące się między Pośrednim a Skrajnym Granatem. Żleb ten, z początku szeroki i niezbyt stromy, dla każdego, kto zabrnie nim zbyt daleko — poruszając się coraz bardziej stromymi stopniami, które kończą się kominem i przewieszonym terenem — stanie się po chwili pułapką bez wyjścia. Tak jak dla trójki turystów, która w 1914 roku szła Orlą Percią na Granaty. Rodzeństwo Maria i Bronisław Bandrowscy i Anna Hackbeilówna, chcąc szybko zejść nad Czarny Staw Gąsienicowy, zapędzili się Żlebem Drege’a w miejsce, z którego nie dali już rady się cofnąć. Po nocy spędzonej pod gołym niebem Anna próbowała przetrawersować w kierunku Żółtej Turni — odpadła i zginęła na miejscu. Rodzeństwo próbowało znaleźć inną drogę. Dotarli nad urwisko — szanse na wydostanie się z pułapki zmalały do zera. Piątego dnia zrozpaczony Bronisław, trawiony gorączką i poczuciem odpowiedzialności za sytuację, w której się znaleźli, rzucił się w przepaść. Kiedy dzień chylił się ku zachodowi, Maria postanowiła iść w jego ślady. Przed krokiem w przepaść powstrzymał ją jednak generał Mariusz Zaruski, który dostrzegł jej sylwetkę znad Czarnego Stawu. Znacznie dokładniejsze dane, uwzględniające wszystkie wypadki (359), a nie tylko te zakończone tragicznie (57) pochodzą z lat 1995-2014. Nie widać tu żadnego trendu ani średniej rocznej liczby zdarzeń — ich rozrzut jest dość duży. Nawet w tym zawężonym okresie są spore różnice tak w liczbie zdarzeń (35 w 2012 roku i 5 w 1995 roku), jak i ofiar (7 w 2007 i 2012 roku i brak w 2009 roku). Analizując dane, nie sposób nie zauważyć, że w latach 1909— 1994, a więc w ciągu osiemdziesięciu pięciu lat, doszło na Orlej do sześćdziesięciu pięciu wypadków śmiertelnych, podczas gdy w ciągu ostatniego dwudziestolecia było ich pięćdziesiąt siedem. Wzrost liczby wypadków wiąże się zapewne z liczbą osób, które wędrują tym szlakiem. Nie ma natomiast konkretnych danych, by ustalić procentowy stosunek ofiar do ogólnej liczby wędrujących tędy turystów, porównać początek XX i XXI wieku i stwierdzić, jaki jest odsetek ludzi dobrze przygotowanych. Zostawmy jednak na boku dywagacje i wróćmy do analizy faktów. Zdaniem ratowników TOPR, poza wspomnianym już natężeniem ruchu na liczbę wypadków znaczny, jeśli nie pierwszorzędny wpływ mają także warunki panujące danego roku na Orlej Perci. Co szósty wypadek, który się tu wówczas wydarzył, zakończył się śmiercią. Trzeba podkreślić, że w latach 2005-2014 wzrosła liczba wypadków (także śmiertelnych) w stosunku do poprzedniego dziesięciolecia. Jakimś pocieszeniem może być natomiast fakt, że stosunek tragedii do ogólnej liczby wypadków w tym okresie zmalał. W latach (1995-2014) najwięcej wypadków miało miejsce w Zawratowym Żlebie (72; uwzględniając przełęcz i zejście na południe było ich łącznie 89), na Krzyżnem (53) i odcinku Świnica—Zawrat (42). Na tym ostatnim najwięcej z nich zakończyło się tragicznie (11), osiem osób zginęło natomiast na Koziej Przełęczy i okolicach Zawratu (przełęcz, żleb i zejście na południe). Niebezpieczny jest także wspomniany już wyżej fragment od Koziej Przełęczy do Koziego Wierchu, gdzie doszło do sześćdziesięciu jeden wypadków, w których zginęło trzynaście osób. Jest to eksponowany i trudny teren, szczególnie nieprzyjemny w czasie nagłego załamania pogody, opadu czy oblodzenia. Podobnie jak Granaty, które dodatkowo są dość skomplikowane orientacyjnie, i przy wystąpieniu powyższych utrudnień, a także mgły czy ograniczonej widoczności, mogą stać się groźną pułapką. Świadczą o tym liczby: w ciągu ostatnich dwudziestu lat doszło tu do dwudziestu dziewięciu wypadków, w których życie straciły cztery osoby. Co ciekawe, w rozpatrywanym dwudziestoleciu znacznie więcej wypadków miało miejsce na szlakach dojściowych niż na samej Orlej Perci (odpowiednio 213 i 146). Podobny był natomiast odsetek ofiar (28 i 29). Błędem jest więc lekceważenie odcinków podejściowych, a także uleganie pokusie rozprężenia podczas zejścia po wydostaniu się z trudnego, eksponowanego szlaku graniowego. Jednocześnie jako przestrogę należy podać smutny fakt, że jeśli już dojdzie do wypadku na samej Orlej Perci, to średnio jeden na pięć zakończy się śmiercią poszkodowanego. Wśród przyczyn wypadków na pierwszy plan wybijają się poślizgnięcia na zalegających płatach śniegu (107) i mokrych bądź oblodzonych skałach (102) — niemal dwie trzecie wszystkich (359). Tatrzańscy turyści zbyt często zapominają o tym, że w wyższych partiach gór, zacienionych żlebach i osłoniętych ścianach śnieg utrzymuje się znacznie dłużej niż w niższych partiach. Nie trzeba więc specjalnych badań, by orzec, że jednym z głównych powodów występowania tego typu wypadków jest brak odpowiedniego sprzętu. Raki, czekan i kask, a także lina do asekuracji z pewnością pozwoliłyby zmniejszyć liczbę zdarzeń. Podobnie jak zestaw do via ferraty na samej grani, który w kluczowych miejscach zabezpieczyłby ślizgającego się turystę przed upadkiem. Poślizgnięcia na mokrej skale miały miejsce głównie w górnej części Zawratowego Żlebu, na Zmarzłej Przełączce Wyżniej, Koziej Przełęczy, wyjściu z Koziej Przełęczy na Kozie Czuby, Koziej Przełęczy Wyżniej, w okolicach Żlebu Kulczyńskiego, w rejonie Granatów i okolicach Orlej Baszty. Wśród innych przyczyn wymienić należy także zabłądzenia (95), zasłabnięcia (21) i zachorowania (12). Stosunkowo rzadkim powodem wypadków są porażenia piorunem, choć należy podkreślić, że i one występują (4), dlatego przed wejściem na Orlą Perć należy zapoznać się nie tylko z panującymi tam warunkami, ale także z prognozą pogody[1]. ASEKURACJA Orla Perć to najtrudniejszy znakowany szlak w polskich Tatrach, ubezpieczony w kluczowych miejscach sztucznymi ułatwieniami. Wie o tym prawie każdy, kto się na niego wybiera, choć oczywiście zdarzają się też ludzie kompletnie nieprzygotowani. Ale nawet ci, którzy mają górskie doświadczenie, skupiają się nazbyt często na ułatwieniach, zamiast na rzeczywistych trudnościach. Bagatelizowany jest także sprzęt potrzebny na Orlą. Dobre buty, ciepła odzież, rękawiczki, apteczka — to podstawowe elementy wyposażenia. Mało kto zdaje sobie sprawę, że TPN i TOPR zalecają także zestaw do pokonywania via ferrat: kask, uprząż i specjalną lonżę z absorberem. Oczywiście Orla Perć nie jest klasyczną „drogą żelazną” znaną z Dolomitów, niemniej jednak sprzęt ten sprawdzi się podczas asekuracji w najbardziej niebezpiecznych i ubezpieczonych metalowymi łańcuchami i drabinkami miejscach. Zestaw do pokonywania via ferrat zwiększy nasze bezpieczeństwo na Orlej Perci. Technikę asekuracji za pomocą zestawu prezentuje Przewodnik IVBV Tomasz Gąsienica Mikołajczyk; fot. Piotr Drożdż Kluczowym elementem zestawu jest lonża z absorberem energii. Ma ona kształt litery Y. Najkrótszy z końców służy do zamocowania lonży do łącznika uprzęży, dwa dłuższe to ramiona zakończone specjalnymi, blokującymi się karabinkami o dużych prześwitach. Ramiona mogą być wykonane z liny lub elastycznej taśmy rurowej. Te pierwsze występują w modelach, w których energia odpadnięcia pochłaniana jest przez linę przeplecioną przez specjalną płytkę (zwiększa drogę hamowania i przejmuje energię). Drugie — w przypadku absorbera ze zszytej w harmonijkę taśmy, która podczas upadku rozrywa się w kontrolowany sposób, zmniejszając impet uderzenia. Celem obydwu rozwiązań jest pochłonięcie części energii, jaka zadziała na nas podczas ewentualnego odpadnięcia, które na via ferratach nie jest szczególnie wskazane. Innymi słowy, dzięki dodatkowemu zabezpieczeniu szarpnięcie spowodowane upadkiem będzie dużo mniejsze, podobnie jak jego skutki. Lonże pozbawione absorbera nie nadają się na Orlą Perć ani żadną via ferratę! Poruszając się fragmentami wyposażonymi w łańcuchy, pamiętajmy, że na jednym odcinku (pomiędzy dwiema kotwami) powinien znajdować się jeden turysta. Oba karabinki powinny być wpięte w łańcuch. Dochodząc do kotwy łączącej dwa odcinki, pamiętajmy, by karabinki przepinać po kolei — wypinamy jeden i zapinamy go na łańcuchu za kotwą, a następnie powtarzamy tę czynność z drugim ramieniem lonży. Niedopuszczalne jest wypinanie obydwu karabinków na raz! Jeżeli chcemy się poruszać Orlą Percią na wiosnę lub jesienią, gdy już lub jeszcze zalegają płaty śniegu, powinniśmy zabrać raki i czekan. Przyda się także lina, którą zaasekurujemy się na stromych podejściach. Stanowiska można wówczas założyć z kotw, do których przymocowane są łańcuchy. Przejścia zimowe, ze względu na trudności i powagę, mają już charakter taternicki, wymagane jest więc obycie z poruszaniem się zimą w terenie eksponowanym, znajomość asekuracji i technik linowych, a także samodzielnego zakładania przelotów i stanowisk. DROGI DOJŚCIOWE / ZEJŚCIOWE Podczas planowania wycieczki Orlą Percią warto poznać wszystkie warianty podejścia, by rozłożyć sobie marsz na etapy, oraz zejścia — na wypadek złej pogody lub innych okoliczności, które zmuszą nas do szybszego opuszczenia grani. Są to: niebieski szlak przez Zawrat z Doliny Suchej Wody Gąsienicowej do Doliny Pięciu Stawów Polskich, żółty szlak z Dolinki Koziej do Doliny Pięciu Stawów Polskich przez Kozią Przełęcz, czarny szlak z Koziego Wierchu do Doliny Pięciu Stawów Polskich, czarny szlak z Przełączki nad Buczynową Doliną do Koziej Dolinki Żlebem Kulczyńskiego, zielony szlak z Zadniego Granatu do Koziej Dolinki, żółty szlak ze Skrajnego Granatu nad Czarny Staw Gąsienicowy, z Doliny Pańszczyca przez Przełęcz Krzyżne do Doliny Pięciu Stawów Polskich. Hala Gąsienicowa (Murowaniec) — Zawrat Początek na Hali Gąsienicowej (1510 m Początkowo łagodny i przyjemny spacer trawersujący zbocze Małego Kościelca, prowadzący wschodnią stroną Czarnego Stawu Gąsienicowego, wystramia się, wyprowadzając nad Zmarzły Staw. Tu zaczyna się właściwe podejście. W ostatniej części jest trudny technicznie i ubezpieczony łańcuchami, a nachylenie stoku wynosi maksymalnie 40 stopni. Zimą podejście wprost żlebem. Szlak: niebieski Czas podejścia: 2 godz. Czas zejścia: 1 godz. 45 min. Zawrat — Dolina Pięciu Stawów Polskich Przełęcz Zawrat znajduje się w grani bocznej Tatr, pomiędzy Zawratową Turnią a Małym Kozim Wierchem. Zejście do Doliny Pięciu Stawów Polskich jest znacznie łagodniejsze i bez trudności technicznych w porównaniu do szlaku na Zawrat z Doliny Suchej Gąsienicowej. Po drodze przechodzimy przez dwie dolinki składowe Doliny Pięciu Stawów Polskich: Dolinkę pod Kołem oraz Dolinkę Pustą (w jej dolnej części), do której przedostajemy się z tej pierwszej, przecinając grań Kołowej Czuby. Po drodze oglądamy wszystkie pięć stawów — Zadni, Czarny, Wielki, Mały i Przedni. W drugiej części szlaku przecinają go lub odchodzą od niego szlaki boczne wyprowadzające na okoliczne szczyty i przełęcze (na Kozią Przełęcz, Kozi Wierch, Szpiglasową Przełęcz i Krzyżne). Schodzimy do schroniska w Dolinie Pięciu Stawów Polskich i niżej, Doliną Roztoki, do szlaku Palenica Białczańska — Morskie Oko, skąd mamy pół godziny pieszo do Palenicy Białczańskiej. Bez sztucznych ułatwień. Szlak: niebieski Czas podejścia: 2 godz. Czas zejścia: 1 godz. 30 min. Wśród przyczyn wypadków na pierwszy plan wybijają się poślizgnięcia na zalegających płatach śniegu. Na zdjęciu niebezpieczny Żleb Blatona (zdjęcie wykonane 29 maja). Bardzo często wiosną i jesienią turyści nie są odpowiednio przygotowani do takich warunków; fot. Piotr Drożdż Kozia Dolinka – Kozia Przełęcz W górnej części podejście strome, ale bez większych trudności technicznych, wyprowadza na wąską przełęcz. Nachylenie stoku wynosi tam około 43 stopni. Bez sztucznych ułatwień. Szlak: żółty Czas podejścia: 40 min. Czas zejścia: 25 min. Kozia Przełęcz — Dolina Pięciu Stawów Polskich (schronisko) Trudny technicznie, eksponowany szlak trawersujący zbocze Kozich Czub. Przy mokrej i śliskiej skale przejście dla mniej doświadczonych turystów niewskazane. Za to przy dobrych warunkach można obserwować taterników wspinających się na południowej ścianie Zamarłej Turni. Przejście ułatwiają liczne łańcuchy — cały górny odcinek szlaku od Koziej Przełęczy (2137 m jest nimi ubezpieczony. Zimą wprost żlebem. Szlak: żółty Czas podejścia: 2 godz. Czas zejścia: 1 godz. 25 min. Dolina Pięciu Stawów Polskich — Kozi Wierch To szlak wiodący Doliną Pięciu Stawów Polskich na najwyższy szczyt znajdujący się całkowicie po stronie polskiej — Kozi Wierch (2291 m Zaczyna się nieopodal Wielkiego Stawu Polskiego, w miejscu zwanym Nowym Solniskiem. Początkowo wiedzie dość łagodnym terenem, pod koniec nastromienie wynosi około 25 stopni. Jest to najłatwiejszy spośród szlaków wyprowadzających na ten szczyt — bez trudności technicznych oraz sztucznych ułatwień. Od południowej strony, którą podchodzimy, Kozi Wierch jest bowiem znacznie łagodniejszy niż od północnej oraz zachodniej. Szlak przez ponad połowę długości prowadzi wzdłuż Szerokiego Żlebu, na końcowym odcinku łącząc się z czerwono znakowaną Orlą Percią. Szlak: czarny Czas podejścia: 2 godz. Czas zejścia: 1 godz. 40 min. Kozia Dolinka — Żleb Kulczyńskiego Krótki, ale wymagający odcinek szlaku wyprowadzający z Koziej Dolinki (1940 m Żlebem Kulczyńskiego na Przełączkę nad Buczynową Doliną w Orlej Perci. Na odcinku wiodącym żlebem jest stromy, ubezpieczony łańcuchami. Czarny szlak odbija od zielonego, wiodącego na Zadni Granat za Zmarzłym Stawem. Należy zwrócić szczególną uwagę na znaki, w kilku miejscach łatwo bowiem zejść z właściwej trasy, co może skończyć się „zapchaniem” w Rysę Zaruskiego. Szlak: czarny Czas podejścia: 40 min. Czas zejścia: 30 min. Kozia Dolinka — Zadni Granat Wygodne, bez większych trudności technicznych podejście na sam szczyt Zadniego Granatu (2240 m Bez ułatwień technicznych. Szlak: zielony Czas podejścia: 1 godz. 20 min. Czas zejścia: 50 min. Czarny Staw Gąsienicowy — Skrajny Granat Nad Czarnym Stawem Gąsienicowym odchodzi od niebieskiego szlaku trasa Hala Gąsienicowa—Zawrat i wiedzie w górę, wyprowadzając na grań nieco poniżej Skrajnego Granata. Szlak osiągamy bez większych trudności technicznych, choć miejscami pokonujemy dość stromy teren. Bez sztucznych ułatwień. Szlak: żółty Czas podejścia: 1 godz. 20 min. Czas zejścia: 1 godz. Hala Gąsienicowa (schronisko Murowaniec)—Krzyżne Po początkowym odcinku prowadzącym od Murowańca przez las szlak przecina Zadni Upłaz — grań odchodzącą od Żółtej Turni. Schodzimy do Doliny Pańszczyca, jednego z najbardziej odludnych i cichych zakątków walnej Doliny Suchej Wody Gąsienicowej. Czeka nas przejście przez Pańszczyca obok Czerwonego Stawu. Przed nami od wschodu masyw Koszystej kulminujący w Waksmundzkim Wierchu, następnie Przełęcz Krzyżne, Kopa nad Krzyżnem, Turnia Ptak i Buczynowe Turnie. Po prawej masyw Żółtej Turni. Ścieżka zaczyna wznosić się coraz bardziej stromo aż na Krzyżne, gdzie nastromienie wynosi około 35 stopni. Nad Krzyżnem znajduje się punkt zwornikowy, od którego odchodzą trzy granie. Krzyżne stanowi jednocześnie zakończenie Orlej Perci. Bez sztucznych ułatwień. Szlak: żółty Czas podejścia: 2 godz. 45 min. Czas zejścia: 2 godz. 30 min. Widok z Koziego Wierchu; fot. Leszek Jaćkiewicz Przełęcz Krzyżne—Dolina Pięciu Stawów Polskich Zejście na południową stronę grani. Początkowo jest dość stromo (około 35 stopni), ale bez trudności technicznych podchodzimy ścieżką wiodącą zakosami, która następnie trawersuje próg Dolinki Buczynowej, by — już łagodniej — zejść na dno Doliny Pięciu Stawów Polskich. Zakończenie szlaku znajduje się przy Wielkim Stawie Polskim. Stąd niebieskim szlakiem możemy w ciągu piętnastu minut dojść do schroniska w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. Bez sztucznych ułatwień. Szlak: żółty Czas podejścia: 2 godz. 20 min. Czas zejścia: 2 godz. CO WIDAĆ Z ORLEJ PERCI? Po co na tę Perć? Nie tylko dla pokonania trudnego technicznie szlaku, ale żeby nacieszyć oczy tym, co widać. Bo Orla Perć — jak to grań — pozwala zajrzeć na dwie strony masywu. A jest na co popatrzeć. Na całym szlaku po obu stronach grani mamy dwie walne doliny: Suchej Wody Gąsienicowej (od północy) i Białki (od południa). Podczas marszu odsłaniają nam się ich kolejne doliny składowe. Cały szlak pod względem widokowym można podzielić na dwa odcinki: Zawrat — Skrajny Granat oraz Skrajny Granat — Krzyżne. Na pierwszym odcinku grań zawija wokół kotła Czarnego Stawu Gąsienicowego i tę część Doliny Suchej Wody Gąsienicowej widzimy pod nami od strony północnej, od południowej zaś — Dolinę Pięciu Stawów Polskich. Na drugim odcinku od północnej strony zaglądamy do Doliny Pańszczyca, stanowiącej jedną z dolin składowych Suchej Wody Gąsienicowej, od południa widzimy już nie tylko Pięć Stawów, ale też całą Dolinę Roztoki, wraz z ograniczającymi ją masywami i dalej położonymi szczytami, takimi jak Lodowy, Gerlach, Rysy, Wysoka, Wielki Mięguszowiecki Szczyt, Cubryna, Mur Hrubego czy Krywań. Z niektórych miejsc Orlej Perci widać południowe stoki Tatr Bielskich oraz szczyty Tatr Zachodnich, na czele z Beskidem, Kasprowym Wierchem, Giewontem, Czerwonymi Wierchami i dalszymi, granicznymi i słowackimi masywami. Panorama z Orlej Perci stanowi jedną z najciekawszych w całych Tatrach. Zawrat Możemy przede wszystkim zajrzeć w głąb Dolinki pod Kołem i obejrzeć Zadni Staw Polski — ten, który jest niewidoczny z rejonu schroniska w Pięciu Stawach. Zatem przed oczami mamy najbardziej odległy i schowany zakątek Pięcistawów oraz jego ograniczenie — fragment głównej grani Tatr odchodzący od Świnicy przez Walentkowy, Cichy i Gładki Wierch, Gładką Przełęcz Kotelnice, Kostury po Szpiglasowy Wierch, Miedziane, dalej Pośredni Wierszyk, Cubrynę, Wielki Mięguszowiecki Szczyt, Rysy, Wysoką, Ganek, Gerlach, a na kolejnym planie — między innymi Hruby, Szczyrbski i Szatana. Widać też ograniczającą Dolinkę pod Kołem, Kołową Czubę i trawersujący ją szlak zejściowy. Kozi Wierch Najwyższy szczyt Polski położony całkowicie w granicach kraju (2291 m Przy dobrej przejrzystości powietrza widok z niego stanowi jeden z najbogatszych w Tatrach. Rozległa panorama na wszystkie strony świata. Skrajny Granat Jesteśmy na szczycie zwornikowym i dzięki temu mamy wgląd w trzy doliny oraz ich otoczenie: Pięciu Stawów, Pańszczyca i Gąsienicową. Zajrzymy także od góry w dziką Dolinę Buczynową, zawieszoną wysoko nad Doliną Roztoki. Krzyżne Widok należy do najwspanialszych w Tatrach. Pod nami głęboko wcięta zielona Dolina Roztoki, której dnem płynie, a raczej spada Potok Roztoka. Możemy podziwiać łagodnie wyprofilowane przez lodowiec U-kształtne dno Roztoki oraz — na prawo — rozległą Dolinę Pięciu Stawów Polskich stanowiącą jej najwyższe piętro. Do tego przeciwległe otoczenie Pięcistawów, nie tylko zamykające dolinę masywy Opalonego i Miedzianego, ale też dalsze plany coraz bledszych szczytów — niemal kompletną panoramę całych Tatr Wysokich. Z drugiej strony mamy pod sobą Dolinę Pańszczyca — cichą, odludną, zamkniętą od zachodu piramidą Żółtej Turni, a od wschodu — masywem Koszystej. Jeśli wyjdziemy na punkt zwornikowy kilkanaście metrów powyżej przełęczy, będziemy mogli zajrzeć do odludnej, dzikiej (rezerwat ścisły) Doliny Waksmundzkiej zamkniętej ramionami Kończystej i Wołoszyna. NAJSŁYNNIEJSZE MIEJSCA Są na Orlej Perci miejsca, które nazwać można kultowymi — czy to ze względu na stopień trudności, czy też ekspozycję. Dwa najbardziej znane to z pewnością drabinka na zejściu z Zamarłej Turni na Kozią Przełęcz oraz „krok” w rejonie Zadniego Granatu. Jest ich jednak więcej. Kultowe miejsca Orlej Perci: drabinka ponad Kozią Przełęczą w masywie Zamarłej Turni… Honoratka Od Zmarzłej Przełączki Wyżniej znajdującej się pomiędzy Małym Kozim Wierchem a Kozimi Czubami trawersujemy ubezpieczone łańcuchami zbocze stromego Żlebu Honoratka. Odcinek ten jest trudny technicznie, a w przypadku poślizgnięcia i upadku możliwe jest, niestety, stoczenie się stromym żlebem. Drabinka Znajduje się tuż ponad Kozią Przełęczą, w masywie Zamarłej Turni. Wmontowana jest w granitową płytę. Ma osiem metrów długości i umożliwia sprawne pokonanie tego gładkiego i stromego odcinka. Mimo to przejście nią może być trudne, szczególnie dla osób wrażliwych na ekspozycję — po obu stronach mamy bowiem lufę. Dlatego zwłaszcza na tym odcinku przydaje się odpowiednia asekuracja. Wyjście na Kozi Wierch Podejście na Kozi Wierch z Koziej Przełęczy przez Kozie Czuby usatysfakcjonuje każdego miłośnika przestrzeni. Strome i eksponowane odcinki wiodące płytami lub zacięciami, ubezpieczone łańcuchami oraz klamrami przechodzi się w miarę komfortowo, jednak robią one spore wrażenie na osobach nieprzyzwyczajonych do ekspozycji. Żleb Kulczyńskiego Znajduje się poniżej Orlej Perci i stanowi szlak zejściowy lub podejściowy. Fragment poniżej rysy Zaruskiego jest kluczowy podczas podejścia, bowiem znakowana trasa skręca gwałtownie, natomiast dla wielu osób „logiczna” linia wiedzie wprost w górę, narzucającą się rysą. „Logiczna, ale zgubna — w tym miejscu na skale narysowana jest trupia czaszka… … i krok w rejonie Skrajnej Sieczkowej Przełączki pomiędzy Pośrednim a Skrajnym Granatem; fot. Piotr Drożdż Krok W rejonie Skrajnej Sieczkowej Przełączki, pomiędzy Pośrednim a Skrajnym Granatem znajduje się słynny krok nad przepaścią (który można jednak obejść dołem). Idąc granią, trzeba zrobić krok nad szczeliną i sporą „lufą”. Sprawę ułatwia co prawda łańcuch, jednak jest on zamontowany na tyle nisko, że samo jego chwycenie bez dodatkowej asekuracji może nie zabezpieczyć nas wystarczająco przed poślizgnięciem się w tym miejscu. Skalny chłopek Zmarzła Przełęcz oddziela Zmarzłe Czuby od Zamarłej Turni. Na jej wschodnim siodle (ma dwa) znajduje się charakterystyczny, trzymetrowy obelisk skalny, nazywany przez turystów „chłopkiem” i notorycznie przez nich podpierany. Z Przełęczy widać także południową ścianę kultowej wśród wspinaczy Zamarłej Turni. PRZYRODA Ze względu na dużą ekspozycję i trudność szlaku Orla Perć nie jest dobrym miejscem do obserwacji przyrodniczych. Jeśli jednak jesteśmy w bezpiecznym miejscu i mamy chwilę, warto się rozejrzeć, by zobaczyć, co w trawie piszczy. Szlak przebiega w strefie hal i turni na podłożu bezwęglanowym. Jeśli chodzi o roślinność, możemy obserwować głównie gatunki należące do zespołu situ skuciny i boimki dwurzędowej. Są to murawy tworzące niskie, zwarte darnie. Poza sitami i trawami występuje tutaj wrotycz alpejski, jastrzębiec alpejski i dzwonek alpejski. Z powodu trudnych warunków klimatycznych oraz płytkiej gleby bogactwo gatunkowe nie jest duże. W strefie uskoków tektonicznych, gdzie znajdziemy skały mylonitowe, zawierające więcej dostępnych dla roślin minerałów, czyli między innymi w okolicy Zawratu i Koziej Przełęczy, występuje nieco więcej gatunków, na przykład skalnica karpacka czy mchowata. Flora turniowa na Kozim Wierchu; fot. Jan Krzeptowski Większość organizmów żyjących na tej wysokości wyspecjalizowała się do przetrwania w najtrudniejszych warunkach. Służą temu liczne przystosowania: niewielka wysokość, postać poduszkowa lub różyczkowa, pokrycie woskiem lub kutnerem czy pseudożyworodność. Wiele z nich to relikty glacjalne, czyli gatunki, które przybyły w Tatry z dalekiej Północy w czasie epoki lodowcowej. Mimo że ostatnie tatrzańskiej lodowce stopniały jakieś dziesięć tysięcy lat temu, gatunki te zadomowiły się w Tatrach na dłużej. Podobną florę jak na Orlej Perci spotkamy zatem w północnej Norwegii czy na Islandii. Kolorowe plamy na głazach to porosty, które dobrze czują się w mroźnym klimacie i radzą sobie nawet na nagiej skale. Najpowszechniejszym gatunkiem jest wzorzec geograficzny o zielonych lub żółtych plechach. Porosty są pionierskimi gatunkami — produkują kwasy porostowe, które przyspieszają wietrzenie skał, inicjują proces glebotwórczy i w ten sposób torują drogę roślinom naczyniowym. Ciekawostką jest, że żyją bardzo długo: plechy wzorców mogą mieć nawet kilka tysięcy lat. Rejon Orlej Perci to naturalne miejsce występowania kozic, które dobrze sobie radzą nawet w trudnym terenie. Natura wyposażyła te zwierzęta w szereg przystosowań — mają bardzo duże serce (dwa razy większe od człowieka w przeliczeniu na masę ciała), specjalną budowę racic i kilkuwarstwowe futro, chroniące przed pogodą lepiej niż polar i goretex. W dolinach poniżej można usłyszeć ostrzegawcze gwizdy świstaków. W Dolinie Pięciu Stawów Polskich żyje największa część ich polskiej populacji. Często spotykanym ptakiem w tym rejonie jest płochacz halny, przypominający ubarwieniem i sylwetką wróbla. Nietrudno go wypatrzeć, bo kręci się w miejscach, gdzie zatrzymują się turyści — na Zawracie czy Kozim Wierchu — próbując wyżebrać od nich jedzenie. [1] Na podstawie opracowania Wypadki na Orlej Perci w latach 1995 – 2014 autorstwa Adama Maraska i Andrzeja Maraska Autorzy: Agnieszka Szymaszek, Jan Krzeptowski, Łukasz Ziółkowski Powyższy tekst pochodzi ze specjalnego tatrzańskiego numeru GÓR (245) z 2015 roku. Jeśli chcecie przeczytać więcej wartościowych artykułów, zapraszamy na
Kiedyś bałem się wejść na Giewont, po kilku latach walki ze swoim lękiem pokonałem najtrudniejszy szlak w Tatrach. Każdy ma swoje lęki i przekonania, które N
Daniel, z którym jeździłem zawsze w góry miał takie marzenie, żeby przejść Orlą Perć. Niegdyś powiedział, że kiedy będą suche warunki w Tatrach, to będzie chciał spróbować tego przejścia. Minął już prawie rok i nic nie wskazywało, że coś się zmieni w tej kwestii. Nieoczekiwanie jednak październik pozwolił zrealizować jego plan. Kilka dni wcześniej wszystkie prognozy pogody na pierwszego października zapowiadały ciepły, suchy i słoneczny dzień, a w Tatrach szlaki miały być idealne. Zdecydowaliśmy, że kiedy wrócę z drugiej zmiany z pracy do domu, to od razu wsiądę do samochodu Daniela i pojedziemy bezpośrednio w góry. W samochodzie obliczyliśmy czas potrzebny na przejście całej Orlej Perci oraz wszystkich tras dojściowych i powrotnych. Naszą trasę wyceniliśmy na około czternaście godzin. Z Kuźnic na Zawrat daliśmy sobie cztery godziny czasu, na Orlą Perć sześć godzin i na powrót cztery godziny. Na miejsce dojechaliśmy o w nocy. Bez zastanowienia wyruszyliśmy w góry. Podchodząc w okolice rozdroża na Nosal zauważyliśmy, jak bardzo jest ciepło. W środku nocy i to w październiku szliśmy w koszulkach z krótkimi rękawami! Podejście na Boczań bardzo mi się dłużyło, ponieważ, kiedy poznawałem Tatry, w ciągu sześciu dni przechodziłem go aż dwanaście razy, więc myślę, że mi wystarczy już tego szczytu na kolejne lata... Podejście przez Dolinę Jaworzyny nie wchodziło w grę, bo zależało nam na czasie i jak najszybszym rozpoczęciu szlaku właściwego. Do Murowańca szliśmy szybkim tempem. Dopiero nad Czarnym Stawem Gąsienicowym zatrzymaliśmy się, kiedy niebo zaczęło się rozjaśniać. Była jeszcze noc. Daniel rozstawił aparat na statywie i zaczął fotografować gwiazdy oraz podejście na Zawrat na tle rozgwieżdżonego nieba. Przyznam, że zdjęcia robiły wrażenie. Rozpoczęliśmy podejście na Zawrat. Czarny Staw Gąsienicowy dość szybko zniknął nam za skałami, a Daniel mógł się rozgrzać przed Orlą Percią, ponieważ na trasie było mnóstwo ubezpieczeń w postaci klamer i łańcuchów. Na tym etapie spojrzeliśmy do góry, ponieważ szczyty oświetlały pierwsze promienie słońca. Wyróżniały się wśród reszty, jeszcze zacienionych gór. Daniel i tu przystanął, żeby sfotografować ten piękny widok. Dalsze wchodzenie przebiegało bardzo sprawnie. Wszelkie trudności na dojściu na Zawrat nie sprawiały Danielowi problemów, dlatego na przełęczy stanęliśmy o godzinie rano. Widok był niecodzienny! Trawy przyjęły niezwykle rdzawych barw, a to wszystko oświetlało wczesnoporanne słońce. Zadni Staw dodatkowo podkreślał piękno tego rejonu. Jako, że widok bardzo cieszył nasze oczy przystanęliśmy na chwilę, by zrobić kilka zdjęć oraz nacieszyć się tym widokiem, który zmieniał się bardzo szybko. Dodatkowo Daniel w trakcie wchodzenia na Zawrat zwrócił uwagę na Zmarzły Staw, który faktycznie już zamarzał i teraz mógł na niego spojrzeć z wysokości. Zaczęliśmy szlak właściwy. Daniel widział wiele zdjęć z różnych jego etapów, dlatego chciał to wszystko zobaczyć na własne oczy. Ja natomiast pierwszy raz, w 2007 roku, bałem się bardzo, toteż chciałem zobaczyć, jak będę się czuł teraz. Przez ostatnie trzy lata zdążyłem poznać całe Tatry polskie i słowackie znakowanymi szlakami turystycznymi, dlatego pomyślałem, że tamtejszy strach powinien u mnie przeminąć. Orla Perć zaczyna się od skalistego podejścia przeplatanego gładkimi płytami ale podeszwa bardzo dobrze się nich trzymała. Szybko doszliśmy na szczyt Małego Koziego Wierchu 2228 m skąd rozpoczęło się zejście w całości ubezpieczone łańcuchami. Kiedyś bałem się tego miejsca najbardziej, ale teraz wydawało mi się normalne i podziwiałem widoki dookoła. Przejście Zmarzłymi Czubami to kolejne ubezpieczone miejsce z wieloma trudnościami na trasie. Daniel pokonywał je bardzo sprawnie. Najbardziej z tego fragmentu utkwił mi w pamięci ogromny kamień stojący na krawędzi urwiska. Wyglądał, jakby ktoś postawił go na cienkiej nóżce. Mieliśmy wrażenie, że można go lekko pchnąć i poleci w przepaść. Okazało się jednak, że stoi bardzo solidnie. Obowiązkowo sfotografowaliśmy to miejsce. Za chwilę poszliśmy dalej – w stronę Koziej Przełęczy. To miejsce słynie z braku słońca i z tego, że jest tu bardzo wąsko. Dalej trasa przebiegała po gładkich płytach skalnych, które w czasie deszczu są niezwykle niebezpieczne, bo grożą pośliźnięciem i upadkiem w przepaść. Wróciliśmy na grań główną, skąd mieliśmy wspaniałe widoki na większość Tatr. Po chwili przeszliśmy przez dwie małe przełączki, aż do Zmarzłej Przełęczy 2123 m która nie wymaga żadnych umiejętności, ale jednak należy mieć ją na uwadze, ponieważ dnia zginął tu 19-sto letni chłopak z Łodzi, który pośliznął się i spadł w kilkudziesięciometrową przepaść. Za płytami trawersowaliśmy północnym zboczem Zamarłą Turnię. Trawers nie był trudny, ale po jego przejściu czekało nas zejście 38-letnią, metalową drabinką, która jest już mocno zardzewiała i groziła upadkiem w dużą przepaść (stan na rok 2010). Na szczęście odnowiono uchwyty, bo jeszcze dwa lata temu ich przednie części obejm odpadły, przez co drabina trzymała się tylko na dwóch zardzewiałych śrubach i u góry na dwóch przyspawanych rurach przymocowanych do skały. Wejście na drabinkę ułatwiał nam łańcuch, a samo zejście odbywało się nie w pionie, jak to by się mogło wydawać, ale schodziliśmy ukośnie, z przechyłem na lewą stronę. Właśnie tutaj przystanęliśmy i sfotografowaliśmy największe trudności tego szlaku. Z góry wydawało nam się, że drabina kończy się przepaścią, przez co wielu mniej doświadczonych turystów mających lęk wysokości rezygnuje z dalszej drogi i wraca do Zawratu. Jednak my mieliśmy piękny, słoneczny dzień, dzięki czemu mogliśmy zauważyć małą półkę skalną nad przepaścią, do której doszliśmy przy pomocy dwóch łańcuchów. Kolejny odcinek to zejście do Koziej Przełęczy 2137 Kiedyś był to dla mnie jeden z najtrudniejszych momentów. Schodziliśmy przy pomocy łańcuchów, gdzie w trakcie schodzenia trafiliśmy na moment, gdzie na czterometrowym zrębie skalnym nie mieliśmy gdzie postawić stopy, a pod nami widniała dość duża dziura. Jednak, kiedy przyjrzeliśmy się dokładniej, zejście nie było takie straszne. Można tutaj znaleźć punkt podparcia i iść dalej. W tym miejscu opuszczaliśmy się na łańcuchu, trzymając go nieustannie w rękach, bardzo mocno, i pomału rozpoczęliśmy schodzenie, starając się położyć stopy na gładkich płytach skalnych. Przy takiej pogodzie zejście okazało się bezproblemowe, ponieważ podeszwa Vibram bardzo dobrze trzyma się tych płyt. W końcu doszliśmy do Koziej Przełęczy, która była bardzo ciemna, ciasna i zimna. Wygląda nieprzyjaźnie dla ludzi i raczej nikt się tu nie zatrzymywał. Nawet w spokojne dni wieją tutaj wiatry. My również nie odpoczywaliśmy na przełęczy. Cały czas drogę wskazywały nam łańcuchy i czekało nas zejście prawą stroną przez kilkadziesiąt metrów, przy pomocy łańcuchów po sypkiej, wąskiej ścieżce, po czym za odcinkiem łańcuchowym poszliśmy zgodnie za znakami - skręciliśmy gwałtownie w lewo. Całą wysokość, którą dotychczas osiągnęliśmy i którą teraz utraciliśmy musieliśmy z powrotem „odrobić”. Podejście z przełęczy rozpoczynało się bardzo stromym podejściem na Kozie Czuby 2239-2263 m Jest to zbiór kilku mniejszych wierzchołków ubezpieczonych łańcuchami. Po przejściu stromego i wymagającego wielu sił podejścia mogliśmy przejść łatwiejszą trasą. Na tutejszej ścieżce szliśmy skałkami, na których mogliśmy już bezpiecznie stawiać kroki i przystawać na chwilę. W połowie drogi do góry, musieliśmy wejść jeszcze na prawie pionową ścianę skalną, na której zainstalowano trzynaście nowych klamer. Po prawej stronie przebiegał dodatkowo łańcuch. Dwa lata temu siódma klamra była poluzowana, a trzynasta - przerdzewiała i upiłowana po lewej stronie. Teraz mogłem zobaczyć, że zostało wykonanych wiele prac na tym szlaku. Wiele odcinków łańcuchowych i klamer zostało po prostu wymienionych na nowe. Po przejściu trudności weszliśmy na pierwszy szczyt Kozich Czubów. Po chwili przeszliśmy na kolejne, z dużą ilością łańcuchów. Ten fragment pozwolił nam cieszyć się pięknymi widokami, ponieważ szlak prowadził bezpośrednio granią. Po przejściu wszystkich Kozich Czubów za chwilę przeszliśmy na Wyżnią Kozią Przełęcz 2240 m Od tego miejsca nasza wędrówka odbywała się bardzo stromym kominkiem, ubezpieczonym na całej długości łańcuchami, prowadzącym na sam jego szczyt. Poziom trudności kominka nie jest zbyt duży, ale ostrożności nigdy nie za wiele, bo w tym miejscu najmniejszy poślizg oznaczał upadek z dużej wysokości. Po jego przejściu nareszcie dotarliśmy na Koziego Wierchu 2291 m Jest to najwyższa góra w Polsce, która należy w całości do naszego terytorium kraju. Jak się okazało na ten szczyt dotarliśmy w 2h 25min. Kiedy zobaczyliśmy, że cała Orla Perć wymaga około sześciu godzin pomyśleliśmy, że nie przeszliśmy nawet połowy. Bardzo strome i długie zejścia oraz podejścia potrafią bardzo zmęczyć, dlatego wiedzieliśmy, że jeszcze będziemy potrzebowali wielu sił. Na szczycie zrobiliśmy tylko dziesięciominutową przerwę, a łącznie na całej trasie mieliśmy ich tylko trzy – oczywiście na zdjęcia, bo czymże byłoby wyjście w góry bez zdjęć? Widok z Koziego Wierchu uważam za mniej atrakcyjny, dlatego nie zatrzymywaliśmy się tu na dłużej. Z tego miejsca mogliśmy podziwiać panoramę Tatr. Góra dawała możliwość wejrzenia do Doliny Pięciu Stawów. Stąd mogliśmy zejść czarnym szlakiem,, gdybyśmy chcieli zakończyć wędrówkę. Turyści chcący przejść Orlą Perć w dwóch częściach ze względu na krótki dzień korzystają z tej opcji. Zejście z Koziego Wierchu nie wymagało żadnych umiejętności, ponieważ ten odcinek nie prowadził trudnymi skałami. Szlak wytyczono trawersem po chodniku z poukładanych kamieni, dzięki czemu mogliśmy nabrać sił. Kamienny chodnik zaprowadził nas do chyba najbardziej widowiskowej przełęczy zwanej Przełączką nad Doliną Buczynowską 2225 m Można stąd podziwiać przepiękne Tatry Bielskie. Szlak zakręcał tu dokładnie o 90°, a po prawej stronie kończył się urwiskiem. Od tego miejsca zaczyna się osławiony Żleb Kulczyńskiego, którym teraz musieliśmy schodzić. Osławiony, ponieważ we mgle często stawał się trudnym miejscem do zejścia. Niektórzy stracili tutaj życie ze względu na zbyt dalekie zejście zakończone przepastnymi stokami. Prawidłowy szlak prowadzi nim tylko przez pewien czas i według mnie ten fragment jest dobrze oznaczony. W razie przegapienia szlaku dalej schodzi się czarnym szlakiem do Koziej Dolinki. Musieliśmy uważać. Przy słonecznej pogodzie oznaczenia widzieliśmy bardzo dobrze, ale nie mogliśmy ignorować tego miejsca, ze względu na gładkie płyty skalne, na które spadały drobne kamyczki, czy też ziemia. Nie trudno wtedy o poślizg. Dla bezpieczeństwa przykucnęliśmy i powoli schodziliśmy tak, aby przez przypadek nie zrzucać jakichkolwiek kamieni. W pewnym momencie żleb, zakręca w prawo nad eksponowanym miejscem, gdzie w razie poślizgu szanse na wyhamowanie maleją do zera. Po dość powolnym zejściu żlebem zauważyliśmy czarny szlak biegnący w dół do Koziej Dolinki. My jednak poszliśmy dalej czerwonym, który skręcił gwałtownie w prawo. Po wyjściu ze żlebu naszym oczom ukazała się ogromna, bardzo wąska, biegnąca szczeliną "ścieżka". Zapowiadałem Danielowi, że dla osoby, która jest tu pierwszy raz będzie to wielkie przeżycie. Z dołu wygląda bardzo trudno i niebezpiecznie i wydaje się nie do przejścia. Daniel zrobił tutaj obowiązkowo serię zdjęć. Ja zorientowałem się, że moje wcześniejsze zdjęcia raczej do niczego się nie nadadzą, bo na obiektywie miałem wielki, tłusty ślad, który zniszczył praktycznie każde zdjęcie. Dopiero tutaj przetarłem obiektyw i od tego momentu moje zdjęcia również nadawały się do relacji. Podeszliśmy do najniższego punktu kominka. Kiedy szedłem pierwszy raz zapytałem samego siebie „to ja mam tutaj wejść?”. Jednak kiedy zaczęliśmy się wspinać zobaczyliśmy, że ten komin nie jest trudny technicznie, choć ekspozycja robił tutaj ogromne wrażenie. Po wejściu na jego szczyt poszliśmy łatwą ścieżką na Zadni Granat 2240 m Z tego miejsca odchodzi zielony szlak do Koziej Dolinki. Wejście na Granaty nie było trudne, bo szliśmy tu tylko delikatnie ubezpieczonymi skałami. Jedyną trudność mogło sprawić nam postawienie dużego kroku na szpiczastą skałę, która znajduje się po drugiej stronie nad 15m przepaścią, w odległości 1,5 metra od nas. Nad tą szczeliną skalną wisiał tylko jeden łańcuch. Tak sobie pomyślałem, że to taka ostatnia deska ratunku. Łańcuch jest za nisko zawieszony, żeby można było się go przytrzymać. Po przejściu na drugą stronę trzymaliśmy się jedynie haka przytrzymującego ten łańcuch. W końcu doszliśmy do Skrajnego Granatu 2225 m Tu odpoczęliśmy po raz drugi ze względu na piękne widoki i niewielki ruch. Dalej czekała nas godzinna wędrówka stromymi kominkami i szczelinami na całej długości ubezpieczonych łańcuchami. Ze szczytu schodziliśmy przy pomocy łańcuchów, które zaprowadziły do Granackiej Przełęczy 2177 m Samo zejście odbywało się po sześciennych, gładkich i zrębowych skałach, na których często nie można było stabilnie postawić stopy. To zejście dla mniej wprawnych turystów mogło być szczególnie męczące dla rąk. Ja szedłem pierwszy, a Daniel za mną. Nagle dostałem jakimś kamieniem w głowę. Zabolało, ale na szczęście poza małą raną nic się nie stało. Na szlaku jest wiele luźnych kamieni, dlatego trzeba ciągle uważać. Schodząc dalej, w żlebie korzystaliśmy z wielu łańcuchów, ponieważ zwykle jest tu ślisko. Dzisiaj mieliśmy szczęście, bo skały wszędzie były suche. Trudność zwiększała tu z pewnością wystająca na całej długości, wzdłuż, w środku ścieżki, ostra, wąska ale bardzo długa skała, gdzie trudniej było utrzymać stabilny krok. Mimo wszystko nie czuliśmy się tutaj niebezpiecznie. Ścieżka kończyła się zakrętem pod kątem 90°, za którą widniała już tylko przepaść. Po przejściu tego etapu szliśmy przez chwilę mniej wymagającymi skałkami i naszym oczom ukazała się nowa, srebrna drabinka, która w przeciwieństwie do pierwszej, była bardzo stabilnie przymocowana i mogliśmy jej w pełni zaufać. Za odcinkiem z drabinką minęliśmy Orlą Basztę i zeszliśmy kolejnym bardzo stromym zejściem w dół, o podobnym poziomie trudności, co poprzednio. Teraz czekało nas następne wejście trudnym, bardzo stromym i wyczerpującym kominkiem na Przełęcz pod Buczynowymi Czubami. Komin był ubezpieczony na całej długości. Dodatkowo cały odcinek przechodziliśmy nad dużą przepaścią. W tym miejscu idący pierwszy raz turyści z Krzyżnego zwykle rezygnują z dalszej wyprawy. Nie weszliśmy na szczyt Wielkiej Buczynowej Turni, a jedynie ominęliśmy ją szerokim trawersem, bo tak prowadził szlak. Za chwilę czekało nas kolejne trudne zejście o poziomie trudności takim samym, jak za Skrajnym Granatem. Tuż po przejściu tego momentu weszliśmy dość niebezpieczną ścieżką na Buczynowe Czuby. Stąd podziwialiśmy Krzyżne. Widzieliśmy ostatni punkt na mapie Orlej Perci, jakby na wyciągnięcie ręki. Jednak nie zauważyliśmy bardzo stromego zejścia w dół, stąd myśleliśmy, że to już koniec. Kiedy rozpoczęliśmy schodzić i ujrzeliśmy co jest jeszcze przed nami załamaliśmy się na chwilę. Byliśmy dość mocno zmęczeni – ja szczególnie, bo szedłem po pracy i po nieprzespanej nocy. Mimo wszystko narzuciliśmy na całym odcinku dość szybkie tempo i nieustannie je utrzymywaliśmy. Od teraz schodziliśmy nieco łatwiejszym zejściem z małą ilością łańcuchów. Dotarliśmy do Buczynowej Przełęczy za pomocą ostatniego systemu łańcuchów w szczelinie skalnej. Musieliśmy jeszcze podejść na Małą Buczynową Turnię, co zmęczyło nas dodatkowo. Dalsza droga na Krzyżne 2112 m była już bardzo łatwa i szlak prowadził chodnikiem z ułożonych kamieni. Po dojściu na Krzyżne podziwialiśmy jedną z najpiękniejszych panoram w Tatrach – widok na Tatry Wysokie i Bielskie. Słyszeliśmy nawet stąd Siklawę, która znajduje się blisko kilometr pod nami w pionie. Widzieliśmy również Wielki Staw Polski i Przedni Staw Polski. Krzyżne kończyło tą krótką, ale piękną przygodę. Z Krzyżnego zapamiętałem jeszcze jeden fakt, że Daniel, który na chwilę położył się w tutejszych trawach zapytał mnie, czy widzę trzy chmury na niebie. Zdążył wypowiedzieć tylko te trzy słowa, po czym zapytał „te, ty już śpisz?”. Był zdziwiony, jak w ciągu wypowiadania trzech słów zasnąłem bardzo szybko i mocno. Spaliśmy około pół godziny. Cała Orla Perć zajęła nam 5h 25 min z trzema przerwami po 10min. Niestety czekało nas jeszcze dwugodzinne zejście do Murowańca jedynym, żółtym szlakiem, przez nieatrakcyjną Dolinę Pańszczycy lub pięknym i widokowym żółtym szlakiem do Doliny Pięciu Stawów Polskich. Wybraliśmy tą drugą opcję, ale wiedzieliśmy, że będziemy potrzebować jeszcze ponad cztery godziny na zejście. Najbardziej nie podobała nam się perspektywa powrotu przez Dolinę Roztoki, która po długiej trasie dłuży się niemiłosiernie. Pomimo trudności narzuciliśmy sobie dość szybkie tempo, podziwiając czerwone liście krzewów jagodowych, rdzawe trawy i zielone liście jarzębiny. Przystanęliśmy jeszcze na chwilę przy schronisku w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. Zejście do Doliny Roztoki z tłumami bardzo stromym i długim trawersem bardzo nas męczyło. Dolina Roztoki również dłużyła się w nieskończoność. Mieliśmy za sobą czternaście godzin ciągłej wędrówki i podróż w nocy. Musieliśmy jeszcze wrócić tego samego dnia… W okolicach Wodogrzmotów Mickiewicza tam, gdzie kończy się szlak zielony prowadzący Doliną Roztoki, zatrzymaliśmy się. Daniel poszedł za potrzebą, a ja usłyszałem, że ktoś mnie woła. Nie poznałem tych osób. Podeszły do mnie dwie dziewczyny, które poznałem podczas wypadu „Maria 5”, z którego relację publikowałem tutaj na Flogu. Bardzo chciały przejść Orlą Perć i chciały żebym kiedyś zabrał jena ten szlak. Pytały o szczegóły. Ja na razie z powodu niedospania miałem wszystkiego dość. Wymieniliśmy jeszcze kilka zdań i doświadczeń z gór, bo zawsze lubiliśmy rozmawiać o tym, gdzie pojedziemy i co możemy zobaczyć na szlakach. Zapytały mnie jeszcze o 52-letnią Marię znad morza, która również była pasjonatką gór. Niestety już nigdy się z nią nie spotkałem. Bardzo miło nam się rozmawiało, ale niestety czas nas ciągle poganiał i w miłym nastroju musieliśmy się pożegnać. Z Palenicy Białczańskiej podjechaliśmy busem do Kuźnic, gdzie mieliśmy zaparkowany samochód. Daniel przed dalszą jazdą wyspał się choć trochę, po czym udało nam się wrócić jeszcze tego samego dnia. Podsumowując Orla Perć dla mnie była normalnym szlakiem wymagającym jedynie zwiększonej uwagi. Nie czułem tam lęku, czy też niepokoju, jak kiedyś. Danielowi szlak się bardzo podobał i miał okazję do zrobienia wielu ciekawych zdjęć. Większość zdjęć, które tutaj publikuję pochodzą właśnie od niego ze względu na tłustą plamę, o której wspominiałem wyżej. Szlak z pewnością pozwolił zobaczyć piękne panoramy, czy też sfotografować ciekawe miejsca z ubezpieczeniami. Miejsca z drabinami, klamrami, czy też kominy skalne dają piękne widoki i ciekawą perspektywę spojrzenia. Z pewnością polecam ten szlak osobom chodzącym po Tatrach.
Trasa: Murowaniec - Czarny Staw - Zawrat - Mały Kozi Wierch - Zmarzła Przełączka Wyżnia - Zmarzłe Czuby - Zmarzła Przełęcz - Zamarła Turnia - Kozia Przełęcz
Zapraszam do przejścia najtrudniejszego i najniebezpieczniejszego szlaku Tatr, jakim jest Orla Perć w towarzystwie licencjonowanego przewodnika tatrzańskiego. Grań Orlej Perci Orla Perć to legendarny, podniebny, najodważniej poprowadzony szlak Tatr. Ulubiony szlak każdego tatrzańskiego turysty, dla niektórych zbyt trudny do przejścia. Powstał ponad 100 lat temu. Pomysł utworzenia Orlej Perci zawdzięczamy Franciszkowi Henrykowi Nowickiemu, który w 1901 roku zaproponował poprowadzenie szlaku od Polany po Wołoszynem granią do przełęczy Zawrat. Twórcą tego szlaku jest ks. Walenty Gadowski, któremu pomagał znakomity przewodnik tatrzański Klimek Bachleda. Dzięki ich staraniom i bardzo ciężkiej pracy do dziś cieszymy się możliwością przejścia tak wspaniałej i trudnej trasy jaką jest Orla Perć. Aktualna Orla Perć kończy się na przełęczy Krzyżne. Szlak przez Wołoszyny został zamknięty w 1932 roku ze względu na ścisły rezerwat przyrody. Nie straciła jednak ona na swej atrakcyjności. Zachęcam do obejrzenia filmu z jej przejścia. Opis wycieczki: W sprawnym zespole przejście Orlej Perci jest możliwe w jeden dzień, jednak ja proponuję podzielić ją na dwa etapy. Po pierwsze – przez pośpiech można zbyt wiele przeoczyć;) Po drugie – na naszych wycieczkach kluczowe jest Wasze bezpieczeństwo, a jak wiadomo jak się człowiek śpieszy…… Wycieczkę dzielimy na następujące etapy: Dzień pierwszy – spotykamy się rano w Kuźnicach lub w Murowańcu i udajemy się w zależności od miejsca spotkania: kolejką na Kasprowy Wierch skąd idziemy przez szczyt Świnicy na przełęcz Zawrat gdzie zaczyna się Orla Perć. W przypadku Murowańca idziemy przez Czarny Staw prosto na Zawrat. Tego dnia zdobędziemy szczyty Małego Koziego Wierchu, Kozich Czub i Koziego Wierchu (najwyższego szczytu, który w całości leży na terenie Polski). Przetrawersujemy Zamarłą Turnię i zobaczymy z bliska jej słynną południową ścianę. Pierwszy etap Orlej Perci zakończymy w Żlebie Kulczyńskiego, którym zejdziemy na dół i udamy się na nocleg do Murowańca. Dzień drugi – idziemy do Żlebu Kulczyńskiego, z którego wracamy na Orlą Perć wychodząc na Zadni Granat. Idziemy w kierunku Skrajnego Granatu pokonując słynny “krok nad przepaścią”. Ze Skrajnego Granatu pójdziemy w kierunku Orlej Baszty i dalej w kierunku Wielkiej i Małej Buczynowej Turni. Większość tego odcinka jest ubezpieczona łańcuchami/klamrami. Trawersując raz nad Doliną Pańszczycy, raz nad Dolinką Buczynową, a czasem wychodząc na grań dotrzemy do Małej Buczynowej Turni. Z niej już łatwą lecz nadal eksponowaną ścieżką zejdziemy na przełęcz Krzyżne – Orla Perć zdobyta:) Z przełęczy Doliną Pańszczycy wrócimy na Halę Gąsienicową, skąd zejdziemy do Kuźnic i zakończymy naszą wycieczkę. Widoczna część grani drugiego dnia wycieczki. Termin/cena/uwagi: Na Orlą Perć zapraszam w dowolnym terminie od początku Czerwca, do końca Listopada. Cena waha się w granicach 1000 – 1200 zł / dzień, w zależności od ilości uczestników. W cenę wliczone są lonże do asekuracji (Via Ferrata), uprzęże i kaski dla uczestników. Informacje na temat schroniska Murowaniec można znaleźć tutaj. Aby zarezerwować konkretny termin wystarczy wysłać do mnie maila na adres @ lub zadzwonić 663 760 637. Jeśli masz jakieś pytania również możesz śmiało dzwonić/pisać. Orla Perć – Mapa
Piątek, 22 września (12:12) Orla Perć jest uważana za najtrudniejszy szlak w polskich Tatrach. Po trwającym przez całe wakacje remoncie, Orla Perć jest ponownie dostępna dla turystów
Orla Perć pochłonęła wiele ofiar, ale dostarcza też wspaniałych przeżyć Równo sto lat temu, w 1906 r., ks. Walenty Gadowski wraz z Klimkiem Bachledą wymalowali na Zawracie ostatnie czerwone znaki kończące szlak turystyczny wiodący przez grzbiet Wołoszyna, Buczynowe Turnie, Granaty i Kozie Wierchy. W ten sposób dobiegły do pomyślnego finału prace nad stworzeniem Orlej Perci. Przez trzy lata ksiądz i zatrudnieni przez niego górale, idąc od Wodogrzmotów Mickiewicza, malowali znaki, rąbali stopnie, zakładali klamry i łańcuchy. Ks. Gadowski żył długo, w 1952 r., cztery lata przed śmiercią, jako stateczny 91-latek wszedł w towarzystwie kleryków na Zawrat, gdzie tłum turystów, który rozpoznał dobrodzieja po koloratce, przywitał go oklaskami w dowód uznania dla kondycji leciwego kapłana. Orla Perć prowadzi dziś tylko od przełęczy Krzyżne (Wołoszyn to ścisły rezerwat zamknięty dla turystów), za to często zalicza się do niej i Świnicę. “Podobłoczny ten szlak wspina się na strome zręby licznych turni, nad przepaściami, a dzięki pomocy umieszczonych w trudniejszych miejscach ubezpieczeń, pozwala pokonać wiele nieprzebytych na pozór ścian i kominów”, pisze Tadeusz Zwoliński w przewodniku sprzed 55 lat. Słowa aktualne do dziś, ale ruch na tych ścianach i w kominach jest teraz czterokrotnie większy. To w dużej mierze właśnie za sprawą tłumów przewalających się tą podniebną trasą, na Orlą Perć i drogi dojścia do niej przypada lwia część wypadków zdarzających się latem w naszych Tatrach. Zwyczajny tydzień Miesiąc temu, 22 czerwca, z Granatów na Krzyżne idzie dwoje turystów z Węgier. W rejonie przełęczy Pościel Jasińskiego (od nazwiska kłusownika z Poronina, który zabłądził tam, nocował, wreszcie spadł w przepaść i zginął) kobieta traci równowagę na starym śniegu i leci 200 m do doliny Pańszczycy. Zszokowany partner przez telefon błędnie zawiadamia TOPR, że jego towarzyszka spadła do Buczynowej Dolinki (czyli na drugą stronę Orlej Perci) i rusza w dół, by jej pomóc. Wkrótce sam osuwa się stromym żlebem. Jest pokaleczony i poobijany, ale rany nie są groźne dla życia. Tymczasem śmigłowiec przeszukuje obie strony grani, wreszcie znajduje turystkę. Ratownicy zjeżdżają z pokładu na linach, znoszą ją na miejsce dogodniejsze do lądowania. Obrażenia są jednak ciężkie, kobieta umiera w zakopiańskim szpitalu. Tego samego dnia dwie dziewczyny schodzą Zawratem z Orlej Perci na Halę Gąsienicową. W złych butach, z przemoczonymi nogami, grzęzną w stromych śniegach. Wyczerpane boją się zrobić choćby krok. Dzięki komórkom, nieocenionym, gdy trzeba wezwać pomoc, ratownicy docierają do nich na tyle szybko, że chronią je przed noclegiem pod gołym niebem. Dwa dni później na trasie ze Świnicy na Zawrat turystka zsuwa się po śniegu i leci na stronę Pięciu Stawów. Szybki desant ratowników ze śmigłowca, pierwsza pomoc, zniesienie rannej na noszach w teren nadający się do lądowania, transport do szpitala. – Turystka może mówić o ogromnym szczęściu. Mimo prawie 150 m upadku po skałach i śniegu, doznała tylko niegroźnych otarć i potłuczeń – ocenia Adam Marasek, zastępca naczelnika TOPR. Po trzech kolejnych dniach z Zawratu spada turystka z Niemiec. Ciężko potłuczoną, z poranioną głową, zabiera śmigłowiec. Następny dzień – upadek kobiety z Koziej Przełęczy do Koziej Dolinki. Złamanie nogi, śmigłowiec, szpital. Dzień później – kolejna dziewczyna zlatuje po śniegu między Świnicą a Zawratem i trafia do szpitala. Lęk odbiera siły To był zapis tylko jednego tygodnia na Orlej Perci. Dużym utrudnieniem dla turystów jest letni śnieg, który często przykrywa łańcuchy ubezpieczające. Nawet teraz, w drugiej połowie lipca, ostrzegają przed tym komunikaty Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. W sierpniu 2005 r. turystka pośliznęła się na Granackiej Przełęczy i zleciała do Pańszczycy. Otwarte złamania, rany głowy, wykrwawienie – na szczęście szybki transport śmigłowcem ratuje jej życie. W 1998 r., w czerwcu, grupa turystów telefonuje do TOPR, że ich koleżanka usiadła, by odpocząć, przechyliła się i poleciała w przepaść. Ratownicy zaczynają poszukiwania, wieczorem w Buczynowej znajdują zwłoki. Turystka, siadając, na moment puściła łańcuch. Na przepaścistej grani plecak, nawet niezbyt ciężki, łatwo pozbawił ją równowagi i spadła z wysokości 200 m. Utrata równowagi, pośliźnięcie, potknięcie, zejście ze szlaku – wszystko to przytrafia się turystom w całych Tatrach, ale na Orlej Perci znacznie częściej ma fatalne skutki. Starzy ratownicy do dziś pamiętają lipcowy tydzień, 40 lat temu, w 1966 r. Najpierw turysta pośliznął się i runął 300 m z Granackiej Przełęczy do Pańszczycy. Parę dni potem, też do Pańszczycy, spadł z Małej Buczynowej Turni 14-letni uczeń. Z tej doliny przez lata ratownicy znieśli już dziesiątki ciał. W lipcu 1980 r. turysta pośliznął się na Granackiej Przełęczy i zjeżdżając po śniegu, potrącił mężczyznę. Obaj runęli żlebem do Pańszczycy. Jeden zginął, drugi, ciężko ranny, cudem ocalał. W 1998 r. tuż obok wspinaczy pokonujących ścianę Zadniego Granatu przeleciał mężczyzna. Gdy ciało zniesiono z gór, żona relacjonowała, że po prostu pośliznął się i po chwili zniknął jej z oczu. Takie wypadki są typowe dla Orlej Perci, bo z nadzwyczaj stromych, wysokich ścian jest gdzie spadać. Szlak jest bardzo eksponowany, często stawia się nogi na nikłych półkach skalnych lub na klamrach, mając pod sobą kilkadziesiąt metrów powietrza. Świadomość, że obsunięcie się stopy lub wypuszczenie łańcucha z ręki może oznaczać śmiertelny wypadek, odbiera pewność ruchów. Takie miejsca jak niemal pionowe podejście na Kozie Czuby czy drabinka do Koziej Przełęczy, kończąca się nad przepaścią przy gładkich ścianach, wymagają bądź braku lęku wysokości, bądź (częściej) wmówienia sobie, że go nie odczuwamy. Granie szczytowe są wąskie, po obu stronach ograniczone parusetmetrowymi ścianami. Zdarzają się nieprzyjemne miejsca bez zabezpieczeń, które trzeba pokonać, wiedząc, że utrata równowagi grozi stoczeniem się w niewidoczną przepaść podcinającą dość łagodne zbocze. W październiku w podobnym miejscu Orlej Perci, na Koziej Przełęczy Wyżniej, 21-letni turysta stracił równowagę i na oczach kolegów zsunął się w stronę Dolinki Pustej. Nie miał szans, stok kończył się stumetrową przepaścią. Kilka tygodni wcześniej, niemal w ten sam sposób, z tego samego miejsca spadła kobieta. Niestety, skutek również był identyczny. Pułapka ciągle czeka Cała Orla Perć z wyjątkiem rejonu Buczynowej Turniczki (2060 m) przebiega powyżej 2100 m kulminacja to Świnica (2301 m) i Kozi Wierch (2291 m). Dla części turystów kilkugodzinny pobyt na tej wysokości jest już odczuwalny, szybciej się męczą, serce wali, oddech staje się płytki. – Na tym szlaku nigdy nie ma dosyć uwagi. To jedna z najbardziej “honornych” tras turystycznych. Zdarzało się, że wieczorami kończyłem jakieś drogi wspinaczkowe właśnie na Orlej Perci. Zejścia bywały bardzo trudne, musieliśmy uważać na każdy krok – mówi Michał Jagiełło, dyrektor Biblioteki Narodowej, ratownik, taternik i pisarz. Orla Perć wyczerpuje fizycznie i psychicznie, jeden fałszywy krok grozi nieszczęściem. Na zboczu Niebieskiej Turni uprzejmy turysta starszej daty odchylił się w bok, by zrobić miejsce kobietom idącym z przeciwka. Poleciał w przepaść i zginął. W pobliżu tego miejsca zagorzały fotoamator zszedł kilka metrów ze szlaku, chcąc zrobić efektowne ujęcie Niebieskiej Przełęczy. Upadek, ciężkie potłuczenia, urazy miednicy i klatki piersiowej. Gdy więc nareszcie, tak jak w okolicach Granatów i Buczynowych Turni, pojawiają się łagodniejsze zbocza, to choć wiemy przecież, że trzeba uważać na znaki, zdarza się, iż zamiast zygzakującego, skalistego, bezlitosnego dla zmęczonych nóg szlaku wybierzemy pochyłe trawniki. Są gładkie, dogodniej sprowadzają z góry – ale upadek na tych śliskich trawkach oznacza coraz szybsze zsuwanie się w dół i wreszcie lot w przepaść. Tak jak zdarzyło się to w październiku na Małej Buczynowej Turni turyście, który szczęśliwie zatrzymał się nad progiem skalnym. Ratownik zjechał na linie z wiszącego śmigłowca i wciągnął rannego na pokład. Częściej szczęścia niestety brakuje. 95 lat temu w sierpniu Jan Drege wraz z dwiema siostrami postanowił zejść z Granatów do Gąsienicowej żlebem, któremu później nadano jego nazwisko. Gdy zaczęło się robić stromo, siostry zostały (by następnego dnia wrócić do czerwonych znaków i ocalić życie), on nadal szedł w dół, wreszcie runął z ponadstumetrowego progu. Żleb Drege’a, określany w przewodnikach jako “śmiertelnie groźny”, stanowi przemyślną pułapkę, bo w którymś momencie staje się zbyt stromy, by można było wrócić drogą, którą się pokonało. Pozostaje więc tylko marsz na dół – zwłaszcza że kosówki nad Czarnym Stawem są coraz bliżej, a w dół wciąż jakoś daje się zsuwać i lądować na kolejnych półeczkach. Do czasu. Trzy lata po śmierci Drege’a w żleb znowu weszła trójka turystów, brat, siostra i jej koleżanka. Scenariusz się powtórzył z tą różnicą, że tym razem to znajoma rodzeństwa ruszyła w dół i rozbiła się o piargi. Brat z siostrą byli już za nisko i nie mogli wrócić na Orlą Perć. Spędzili w żlebie pięć dni i nocy, wołając o pomoc. Turyści wędrujący nad Czarnym Stawem widzieli ich i słyszeli, nawet odpowiadali okrzykami, ale nie przyszło im do głowy, że tych dwoje ludzi w żlebie umiera. W końcu skrajnie wyczerpane rodzeństwo zaczęło schodzić. Brat runął w przepaść, na półce skalnej nad przewieszką została samotna kobieta, półprzytomna z głodu i przerażenia. Ratownicy z Mariuszem Zaruskim zjechali do niej na linach szóstej nocy, której pewnie już by nie przetrzymała. Śmiertelne wypadki w tym miejscu zdarzały się przez lata. W 1999 r. w lipcu podczas burzy kolejna trójka turystów, mężczyzna i dwie kobiety, chcąc jak najszybciej dotrzeć do schroniska, zaczęła schodzić żlebem Drege’a. Tym razem jednak w porę zrozumieli, że grozi im śmierć, pułapka się nie zamknęła, zatrzymali się, skorzystali z komórek. Ratownicy dotarli do nich następnego dnia. O jedną wyprawę za dużo Na wysokości 2000 m łatwo o załamanie pogody. Wyprawa z dreszczykiem zamienia się wtedy w rozpaczliwą walkę o życie na śliskich skałach. 20 lat temu w styczniu 1986 r. z Murowańca na Granaty ruszyło czterech młodych taterników, którzy tego samego dnia przyjechali nocnym pociągiem z Warszawy. Nie chcieli przenocować w schronisku i pójść w góry następnego ranka. Ale po południu, gdy byli już wysoko, spadła temperatura, wicher i zamieć odbierały siły. Doszło do tego zmęczenie nocną podróżą i wędrówką. Postanowili się wycofać, niestety dwóch z tej czwórki zmarło z wyczerpania. Jednym z nich był mój młodszy kolega, Tadek, z którym pięć lat wcześniej kończyłem kurs skałkowy. W jednym zespole uczyliśmy się wtedy wspinać. Tadek był silnym i spokojnym taternikiem, nie mogłem uwierzyć, że zginął w taki sposób. Zostawił młodą żonę, Urszulę, poznaną na tym samym kursie wspinaczkowym, i trzymiesięcznego synka. – Byłam karmiącą matką, nie pojechałam więc z Tadkiem w góry. Milicja przyszła do domu i powiedziała, co się stało – mówi dziś Ula. Potem już się nie wspinała, udało się jej też uchronić przed tym syna… Tę tragedię opisał Michał Jagiełło w swym “Wołaniu z gór”. “Dwóch młodych ludzi umarło tej nocy: jeden w pobliżu schroniska, drugi w ścianie. Czy tak właśnie musiało się stać?”, pyta Jagiełło. Śpiesz się powoli Miłośnicy Tatr stale dyskutują, który szlak turystyczny z “kanonicznej trójki” jest najtrudniejszy. Rysy, wiadomo, najwyższe, ponad 2500 m (ze szczytowym triangułem); Przełęcz pod Chłopkiem (2307 m) – w niektórych miejscach bardzo wymagająca technicznie. Orla Perć jest jednak najbardziej eksponowana, suma wejść i zejść daje największe nagromadzenie trudności, wymagające dużej wytrzymałości fizycznej i psychicznej. Wreszcie jest to jedyny z tych trzech szlaków, którego nie można pokonać w ciągu jednego dnia. Samo osiągnięcie Orlej Perci np. od Krzyżnego wymaga prawie czterech godzin marszu z Hali Gąsienicowej. Krócej trwa podejście z Gąsienicowej na Zawrat, ok. trzech godzin. Ale do Gąsienicowej też trzeba dojść, co z Kuźnic zajmuje prawie dwie godziny. Najlepiej więc wjechać na Kasprowy (latem jakieś dwie godziny stania w kolejce do kolejki i niespełna pół godziny jazdy), skąd w dwie i pół godziny dotrzemy na Świnicę. Pamiętajmy, by zabrać rękawiczki (przydatne na łańcuchach) i oczywiście wodę, bo na Orlej Perci nie ma strumyków, a śnieg pakowany do butelek na wysokości ponad 2100 m topi się nieznośnie wolno. Czasy przejścia Orlej Perci podawane w przewodnikach są różne (ze Świnicy na Krzyżne 8-9 godzin, z powrotem o 15-20 minut dłużej). Wbrew temu, co deklarują ich autorzy, nie odnoszą się one jednak do możliwości przeciętnego turysty, lecz odpowiadają szybkości wysportowanego mężczyzny, który idzie pewnie, bez lęku i wahań, w piękną pogodę, po suchej skale. I w dodatku nie odpoczywa na szlaku oraz nie stoi w kolejce do klamer i łańcuchów, co przy trudniejszych kominach na Orlej Perci jest nagminne. Czyli czasy te mają mało wspólnego z rzeczywistością. Tak naprawdę konia z rzędem temu, komu przejście Orlej Perci zajmie mniej niż 11 godzin. Zwłaszcza gdy bezpiecznie chce się pokonać jej najtrudniejszy odcinek, od Skrajnego Granatu po Krzyżne, z którego nie ma jak zejść przed końcem drogi i trzeba zacząć go do godz. 16, jeśli się chce wyjść z gór przed nocą. “Ta część Orlej Perci należy chyba do najtrudniejszych odcinków całej trasy. Kruchość terenu powoduje, że po każdej ulewie ten podniebny szlak jest częściowo zniszczony, znikają pracowicie układane stopnie. Ubezpieczona łańcuchami i klamrami perć kluczy w dużej ekspozycji i prowadzi terenem – zdawałoby się – zbyt trudnym jak na możliwości turysty”, czytamy w “Wołaniu z gór”. Poza wszystkim trudno przejść Orlą Perć, nie kładąc się na szczycie Zamarłej Turni i nie wystawiając głowy nad 140-metrowe urwisko, gdzie wspinają się taternicy. Trudno nie sprawdzić, czy podparty zapałkami potężny głaz na Zmarzłej Przełęczy będzie się chwiał, czy też nadal wytrzyma nacisk naszego ramienia. Trudno nie podziwiać ze szczytu Koziego Wierchu helikoptera, kręcącego się 100 m pod nami nad Zawratem lub bez chwili zastanowienia zrobić krok nad niezgłębioną przepaścią na Granatach. A to wszystko zajmuje czas. Orla Perć nie jest łatwa, ale nie przesadzajmy. W ubiegłym roku widziałem tam mocno starszą panią z laseczką, oczywiście w dobrych butach, podtrzymywaną chwilami przez wnuka, który przy łańcuchach odbierał od niej tę laseczkę. Szła Czarnymi Ścianami niespiesznie, acz pewnie. Więc jednak można. Jak wezwać pomoc w górach Jeśli potrzebujemy pomocy TOPR, dzwońmy pod numery: 0-601-100-300 lub (18) 206-34-44 Wołanie o pomoc stanowią też jakiekolwiek znaki: świetlne, głosowe czy np. machanie kurtką, dawane sześć razy na minutę. Potwierdzeniem, że nasze sygnały zostały zrozumiane lub że my zrozumieliśmy innych, są znaki dawane trzy razy na minutę. Podobne wpisy
What companies run services between Kraków, Poland and Orla Perć, Poland? MajerBus operates a bus from Jubilat to Zakopane ZDA hourly. Tickets cost 22 zł - 35 zł and the journey takes 2h. Alternatively, PKP Intercity operates a train from Krakow Glowny to Zakopane every 4 hours. Tickets cost 40 zł - 65 zł and the journey takes 3h 30m.
Odcinek Zawrat – Kozia Przełęcz (i dalej do Koziego Wierchu) uważam za początek Orlej Perci, zapewne dlatego, że jest to odcinek jednokierunkowy 🙂 Idąc tym tropem, postanowiłam opisać cały szlak zgodnie z początkowym kierunkiem, a więc: – Kozia Przełęcz Przełęcz – Kozi Wierch Wierch – Zadni Granat Granat – Skrajny Granat Granat – Krzyżne Zanim zaczniecie czytać poszczególne wpisy, zapoznajcie się proszę z moimi uwagami dotyczącymi trudności całej Orlej Perci: tutaj znajdziecie te arcyważne wypociny, dokładną mapkę Orlej Perci oraz linki do opisów szlaków dojściowych i bardziej osobistych relacji z perci (będę je sukcesywnie ogarniać i dodawać). No to co? Do dzieła 🙂 ZAWRAT – MAŁY KOZI WIERCH – KOZIA PRZEŁĘCZ szlak czerwony 1 h 30 min Uwaga! Szlak jest jednokierunkowy, przejście możliwe w opisywanym kierunku. Pierwszy odcinek nie zapowiada dalszych trudności. Z Zawratu wspinamy się na grań i wędrujemy przez dwa spiętrzenia: trudno nie jest, bo skalne rynny, którymi wiedzie szlak, są dobrze urzeźbione. Następnie ciąg łańcuchów wyprowadza nas na szczyt Małego Koziego Wierchu (2228 m). Początek Orlej widziany z Zawratu: 2 niewielkie wzniesienia (2180 m i 2200 m) oraz Mały Kozi Wierch (2228 m). No to ruszamy 🙂 Miejscami podchodzimy z łańcuchami… …miejscami bez Spojrzenie w dół na Przełęcz Zawrat – piszę przełęcz z premedytacją, bo co niektórzy myślą, że Zawrat to szczyt 😉 Wkrótce wyrasta przed nami Mały Kozi Wierch, na który wdrapujemy się widoczną rynną. PS. Łuna światła niech świadczy o tym jaki żar tropików lał się tego dnia na grań…ale o tym opowiem w odpowiedniej relacji 😉 Podejście jest strome, ale łatwe Tak myślę, że kto wybrał się tylko na Zawrat, to spokojnie może pokusić się o wycieczkę na Mały Kozi, z którego roztacza się znacznie rozleglejsza panorama niż z przełęczy. Tak, wiem że jest to szlak jednokierunkowy, ale na tak krótkim odcinku chyba nikt nie będzie miał Wam za złe, że schodzicie „pod prąd”. Zawsze możecie powiedzieć, że przeraził Was widok na Orlą Perć 😛 O wilku mowa! Tak właśnie prezentuje się dalszy przebieg naszej wędrówki ze szczytu Małego Koziego Wierchu. W dole widać Zmarzłe Czuby, później trójkątna sylwetka Zamarłej Turni, Kozie Czuby, Kozi Wierch (za nim Kozi Mur i najbardziej po lewej Czarne Ściany). Zbliżenie na Zmarzłe Czuby, za chwilunię będziemy je trawersować, o ile w całości przebrniemy przez Honoratkę 😉 Ze szczytu schodzimy stromą ścieżką. Czeka nas przejście (z pomocą łańcucha) po wąskiej półce skalnej podciętej małą przepaścią. Półka jest krótka, więc szybko wychodzimy na ciasne wcięcie Zmarzłej Przełączki Wyżniej (2201 m), gdzie ścieżka przechodzi na północną stronę grani. Póki co jesteśmy na Małym Kozim Wierchu. Czerwona strzała pokazuje miejsce, gdzie opuszczamy szczyt – poniżej kryje się Zmarzła Przełączka Wyżnia. Schodzimy jak widać w towarzystwie łańcucha…i ludzi No i jest! Wąska półka, która wygląda tak, że mina rzednie, a w rzeczywistości nie jest taka trudna do pokonania, jest się czego uczepić. Od przełączki szlak od razu zaczyna obniżać się ponad stromym dnem żlebu, zwanego Honoratką (lub Żydowskim Żlebem). Do pomocy służą łańcuchy, ale należy zachować zdwojoną ostrożność, bo skały w tym miejscu są bardzo często mokre, śliskie i zdarza się, że skryte zmarzłym śniegiem. Jakby było mało, poruszamy się po bardzo wąskich występach skalnych. W Honoratce zrobiło się zatwardzenie… Widok ze żlebu na Zmarzłą Przełączkę Wyżnią Opuszczamy się żlebem, mając do dyspozycji łańcuchy praktycznie na całej długości. Pan w kraciastej koszuli pięknie pozował mi w żlebie, pozdrawiam jeśli tu kiedyś trafi 😛 Perć opuszcza wkrótce Honoratkę i skręca w prawo. Trawersujemy teraz poniżej grani, zboczami Zmarzłych Czub. Odcinek jest dość łagodny, ale eksponowany z lewej strony, dlatego i tu zamontowano łańcuchy. Szlak wiodący po skałach i miejscami wąskich półkach wyprowadza nas z powrotem na grań w pobliżu niższej z dwóch turni Zmarzłych Czub (2189 m). Opuszczamy Honoratkę… …i zaczynami przejście po zboczach Zmarzłych Czub. Perć jest nadal wąska, jednak przy tej pogodzie trudności są co najmniej przeciętne 😛 To tylko tak strasznie wygląda! Widoczne skałki pokonuje się sprawnie i całkiem szybko 😀 Spoglądamy za siebie, uff, w końcu udało nam się minąć sporą grupkę ludzi i włączyć własne tempo. Pięknie widać Mały Kozi Wierch i trawers Zmarzłych Czub, z tej strony mniej strasznie prawda? 🙂 Asekurując się kolejną partią żelastwa, pokonujemy ukośne płyty w grani Zmarzłych Czub i schodzimy uskokiem do Zmarzłej Przełęczy (2126 m). W jej głównym siodle, tuż nad przepaścią od strony Dolinki Pustej, znajduje się skalny grzyb, zwany po prostu „chłopkiem”. Zmarzła Przełęcz (2126 m) wyraźnie oddziela Zmarzłe Czuby od Zamarłej Turni. Znakomicie z tego miejsca prezentuje się niemal pionowa ściana Zamarłej Turni (2179 m). Przy ślizgawicy to pewnie można tu zaliczyć widowiskowe akrobacje 😉 Jeszcze obniżamy się nieco w dół… …i zdaje się, że jakieś trudności skalne obchodzimy zwyczajnie dołem 😀 …podziwiając w międzyczasie Zamarłą Turnię, Kozie Czuby i Kozi Wierch 🙂 Na dole zdjęcia widać wzięcie Zmarzłej Przełęczy i ludzi przy słynnym skalnym grzybie, który można wypatrzeć nawet z Hali Gąsienicowej. Z tego miejsca zdaje się maleńki, zwłaszcza jak przyrównać go do potężnych sąsiadów 😉 Ja tu gadu gadu, a trzeba jeszcze do tego grzyba zejść 🙂 Tam gdzie skała traci na zróżnicowanej rzeźbie, pojawiają się stopnie w postaci klamer 😉 Tak wygląda zejście z pewnego oddalenia, jak dla mnie – pikuś 🙂 I ścieżyna wśród pięknych okoliczności przyrody i kamlotów wyprowadzana nas na główne siodło Zmarzłej Przełęczy. Skalny Grzyb stoi sobie nad urwiskiem, cierpliwie znosi tysiące rąk próbujących strącić go w odmęty Pustej Dolinki… Taka jego cena za nieustanne podziwianie tatrzańskiej panoramy 😉 Zmarzła Przełęcz (w przeciwieństwie do Koziej) spokojnie pomieści nawet całą wycieczkę autokarową 😉 Ze Zmarzłej Przełęczy idziemy łagodnie w dół, po chwili trawersujemy zbocze Zamarłej Turni po szerokim, piarżystym tarasie. Dalej czeka nas mini wspinaczka: z pomocą łańcuchów i drabinki ułożonej z klamer wychodzimy na górny taras ulokowany tuż pod szczytem Zamarłej Turni. Po kilku krokach dochodzimy do pionowej ściany, obrywającej się ku widocznej w dole Koziej Przełęczy. Do ściany tej przytwierdzona jest słynna 8-metrowa drabinka. Koniec żartów, bo oto przed nami wyrastają ściany legendarnej Zamarłej Turni. My się taternictwem nie pałamy 😉 więc grzecznie idziemy za czerwonymi znakami, omijamy skalny ustęp, jak widać z pomocą żelastwa… …i zaczynamy swoją „wspinaczkę” turystyczną percią. W każdym razie możemy się chwalić, że byliśmy na Zamarłej 😉 Bardzo lubię ten odcinek, bo mnogość występów skalnych sprawia, że idzie się nadzwyczaj zwinnie. A tam, gdzie występów skalnych brak, to w zastępstwie pojawiają się klamry… …o takie elegancie 🙂 Jeszcze kilka niezobowiązujących metrów… …i nagle oto wyrasta „ona” – LEGENDA! 😉 O miejscu tym słyszy się różne historie. Jak dla mnie, samo przejście drabinki nie jest technicznie trudne. Natomiast faktycznie jest ona ulokowana w takim miejscu, że ciary mogą swobodnie przejść po naszym grzbiecie, jeśli tylko spojrzy się w dół, pomiędzy nogi… Samo wejście na drabinkę też nie jest skomplikowane – na górze jest dosyć miejsca, żeby swobodnie się obrócić i złapać górny drążek. Chyba każdy w dzieciństwie miał do czynienia z drabiną, tu jest tylko ta różnica, że ustrojstwo ulokowano dosyć wysoko, że tak się wyrażę 😉 Dodam jeszcze, że drabinka jest stosunkowo wąska, więc jako niska osoba w końcu miałam fory na Orlej 😀 Słynna drabinka sieje strach i spustoszenie na różnych forach i stronach, a wiejące grozą opowieści przekazywane są z pokolenia na pokolenie 😉 Z góry przecież nie wygląda tak tragicznie. Piękną lufę docenia się będąc już na szczebelkach i patrząc w dół, ale spokojnie, jest na to sposób – nie patrzeć! 😀 W dalszej części szlaku mamy niczym nieskrępowany widok na drabinkę Tu akurat jakaś pani włazi na ustrojstwo. Tak tylko napomknę, że jest opcja obejścia drabinki: od Orlej Perci odchodzi mocno rozdeptana ścieżka, która północnymi ścianami Zamarłej Turni omija drabinkę i prowadzi w okolice Koziej Przełęczy (od strony Koziej Dolinki). I jeszcze spojrzenie na drabinkę z dołu. Fota pstryknięta gdzieś na czarnym szlaku w Koziej Dolince. Słynna drabinka kończy się w miejscu, w którym ściana Zamarłej Turni robi się na tyle dobrze urzeźbiona, że dalsze schodzenie do Koziej Przełęczy odbywa się z pomocą ciągu łańcuchów. Moim zdaniem zejście z drabinki jest bardziej skomplikowane, jak samo jej przejście. Schodzi się bowiem od razu na stromą skałę, która może przysporzyć niskim osobom troszkę problemów. I tu jest ten newralgiczny moment, czyli zejście z drabiny. Łańcuch bardzo pomaga, bo jak widać skała na króciutkim fragmencie jest słabiutko „najeżona” 😉 Dalsze zejście do Koziej Przełęczy jest nadal strome, ale już całkiem dobrze wyrzeźbione, więc schodzi się bez większych wygibasów. Tak prezentuje się zejście zboczem Zamarłej Turni do Koziej Przełęczy. Pierwsza krecha od góry (tam gdzie widać „ludzia”) to drabinka właśnie 🙂 Kozia Przełęcz (2137 m) to wąskie przejście między Zamarłą Turnią a Kozimi Czubami, należącymi do masywu Koziego Wierchu. Przez przełęcz przebiega żółty szlak z Doliny Gąsienicowej do Doliny Pięciu Stawów, więc w razie potrzeby jest szansa na szybsze zejście z grani. Miejsca jest bardzo mało, a widok na tyle ograniczony, że nie ma sensu się tu rozkładać z klamotami, zresztą spore tłumy na szlaku w praktyce uniemożliwiają dłuższy popas na przełęczy. Na dziś koniec emocji. W następnym odcinku dojdziemy w końcu na Kozi Wierch i przejście całej Orlej Perci stanie się faktem 😛
| Ρէλዦσ олυμሥ | Σեсаዧሡвዊ ψሪбեм | Խճи δ |
|---|
| ዎηዥμեтиσ ጼопсокла መиша | Нኝմ ጬтеሟፈգኮ լ | Κеցомለճа ቢатре ኼվ |
| ኜካслюмու кри оፍխቨ | ԵՒφэጊιγոх α муζоврянт | Очեпα нυջ |
| Р ኢէйоይቄглኖ ያሲхሃψαс | Жеմաзану енωφጆ итр | Аሺ ի аслοδи |
| Թаጩиኀի ոцε нусовса | ኮև кድւο | Оկሺሩубυ ошθሲևኇጀп ε |
mHIF. njzpoxm9is.pages.dev/136njzpoxm9is.pages.dev/313njzpoxm9is.pages.dev/285njzpoxm9is.pages.dev/239njzpoxm9is.pages.dev/284njzpoxm9is.pages.dev/318njzpoxm9is.pages.dev/74njzpoxm9is.pages.dev/319njzpoxm9is.pages.dev/365
krok nad przepaścią orla perć